(fot. Maciej Kaczanowski)
Sąd Okręgowy w Lublinie rozpatrzy w czwartek odwołanie od decyzji prezydenta miasta zakazującej przeprowadzenia planowanego na sobotę Marszu Równości. – Nie widzimy innej możliwości, niż uchylenie zakazu – deklarują organizatorzy tęczowej manifestacji
We wtorek Krzysztof Żuk zakazał marszu, którego uczestnicy mieliby przejść trasą prowadzącą przez Al. Racławickie, ul. Lipową, Narutowicza, Głęboką, Sowińskiego i ponownie przez Al. Racławickie. Początek i koniec planowano koło pl. Teatralnego, gdzie w tym czasie ma trwać wystawa historycznych pojazdów wojskowych.
W trosce o bezpieczeństwo
Ratusz decyzję tłumaczył względami bezpieczeństwa. Według jednej z hipotez w tłum uczestników wystawy mogłyby się wmieszać osoby chcące zakłócić tęczowy pochód. W ocenie urzędników, pojawia się duże zagrożenie życia i zdrowia, ryzyko zamieszek, zniszczenia witryn, przystanków i samochodów. W liczącym 21 stron dokumencie czytamy też m.in., że dla prezydenta „nie są oczywiste” pokojowe zamiary organizatora marszu Bartosza Staszewskiego, bo na portalu społecznościowym nazwał swoich oponentów „faszystami” i „ekstremistami”.
– Wydaje mi się to być obrzydliwym symetryzmem, bo zarówno ubiegłoroczny marsz w Lublinie, jak i wszystkie inne w Polsce pokazują, że są to wydarzenia w stu procentach pokojowe i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pisanie o tym w ten sposób jest stawianiem sprawy na głowie, bo to nie my stanowimy zagrożenie na ulicach miasta, tylko chuligani, którzy rok temu doprowadzili do tego, że niektórzy policjanci wymagali hospitalizacji – tłumaczy Staszewski, który wczoraj zaskarżył decyzję prezydenta.
Staszewski dodaje: – Do tej pory nie było absolutnie żadnych komunikatów ze strony policji czy przedstawicieli miasta, że są jakieś wątpliwości. Później okazało się, że jest ich aż 21 stron. Żadna z tych rzeczy nie była nam komunikowana. Wręcz przeciwnie, policja informowała, że wszystko jest w porządku i najnowsza trasa nie budzi żadnych zastrzeżeń.
Nie ma zagrożenia
Odwołanie, podobnie jak sama decyzja, również jest dość obszerne. – Przede wszystkim zarzuciliśmy naruszenie prawa materialnego w ten sposób, że nie istnieje zagrożenie, które mogłoby determinować wydanie zakazu. Jednocześnie organ wydający tę decyzję w sposób powierzchowny ustosunkował się do zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, co również zarzuciliśmy w odwołaniu. Wnosimy o jego uwzględnienie i uchylenie w całości zaskarżonej decyzji – mówi Sara Wilk, pełnomocniczka organizatorów Marszu Równości.
Tak jak w zeszłym roku do sprawy przed sądem przystąpił rzecznik praw obywatelskich. RPO powtarza argument, że zagrożenie ze strony kontrmanifestantów nie może być powodem do uniemożliwiania obywatelom korzystania z wolności zgromadzeń, która jest prawem zagwarantowanym w Konstytucji.
Sprawę obserwuje też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która podkreśla, że z wolności zgromadzeń mogą korzystać wszyscy obywatele, bez względu m.in. na poglądy czy cechy osobiste, takie jak orientacja seksualna czy tożsamość płciowa.
Sąd Okręgowy w Lublinie ma 24 godziny na wydanie postanowienia w tej sprawie. Oznacza to, że postanowienie powinno zostać wydane dziś do południa. Jeśli prezydencki zakaz zostanie podtrzymany, organizatorom manifestacji pozostanie odwołanie do sądu apelacyjnego.
Przypomnijmy, że prezydent Lublina już rok temu wydał decyzję zakazującą organizacji marszu, który wówczas miał się odbyć po raz pierwszy. Sąd okręgowy nie uwzględnił odwołania, ale sąd wyższej instancji uznał argumenty organizatorów i ostatecznie manifestacja doszła do skutku.
Wojewoda popiera prezydenta
Wojewoda lubelski Przemysław Czarnek „ogromnie się cieszy”, że prezydent Lublina zakazał Marszu Równości. Zdaniem wojewody poza względami bezpieczeństwa są też inne podstawy prawne, które dają możliwość zakazania marszu.
– Tego typu marsze organizowane w całej Polsce są sprzeczne w kodeksem wykroczeń, bo sieją zgorszenie. Są też sprzeczne z kodeksem karnym, bo obrażają uczucia religijne. Są profanowane symbole religijne – podkreśla Przemysław Czarnek.
Tyle że po ubiegłorocznym Marszu Równości w Lublinie żadnych postępowań dotyczących zgorszenia czy też obrazy uczuć religijnych nie było.
– To nie znaczy, że rzeczy, jakie miały miejsce na Jasnej Górze, w Gdańsku czy w Warszawie, np. pseudo msze, nie sieją zgorszenia – odpowiada Czarnek i przekonuje, że w tych zgromadzeniach uczestniczą ci sami ludzie, jeżdżąc z jednego miejsca w drugie.
Konferencja prasowa organizatorów Marszu Równości w Lublinie
Zgorszenie i obraza uczuć religijnych? Po Marszu Równości w Lublinie nie było takich spraw
Wojewoda Przemysław Czarnek „ogromnie się cieszy”, że prezydent Lublina zakazał Marszu Równości. Zdaniem wojewody poza względami bezpieczeństwa są też inne podstawy prawne, które dają możliwość zakazania marszu.
– Wielokrotnie mówiłem, że tego typu marsze organizowane w całej Polsce są sprzeczne w kodeksem wykroczeń, bo sieją zgorszenie. Są też sprzeczne z kodeksem karnym, bo obrażają uczucia religijne. Są profanowane symbole religijne – podkreśla Przemysław Czarnek.
Tyle, że po ubiegłorocznym Marszu Równości w Lublinie żadnych postępowań dotyczących zgorszenia czy też obrazy uczuć religijnych nie było.
– To, że nie było postępowań po pierwszym marszu dotyczącym zgorszenia to nie znaczy, rzeczy jakie miały miejsce na Jasnej Górze, w Gdańsku czy w Warszawie np. pseudomsze nie sieją zgorszenia na ulicach miast – zaznacza Przemysław Czarnek. I dodaje: Mówimy o marszu, który ma się dopiero odbyć. Takie zgromadzenia są w całej Polsce. Ci sami ludzie w nich uczestniczą, jeżdżą z jednego miejsca w drugie. Ci sami ludzie odpowiedzialni są za to co się dzieje na ulicach Warszawy, Gdańska, Jasnej Góry. Czy noszenie żeńskiego organu w poczcie, który by nawiązywał do procesji Bożego Ciała nie jest zgorszeniem? Dla mnie jest. Dla mnie tego typu zachowania są sprzeczne z kodeksem wykroczeń i stanowią postawę do zakazania marszu.