(Jacek Świerczyński)
Na taki wyrok Zbigniew Góra czekał sześć lat, z których aż trzy spędził w areszcie. Wczoraj Sąd Apelacyjny w Lublinie uniewinnił go od zamordowania zamożnej lekarki.
27 września 2004 w kamienicy przy ul. Leśnej w Lublinie zamordowano Halinę B., zamożną lekarkę, właścicielkę dwóch kamienic. Morderca działał bardzo brutalnie: bił starszą kobietę twardym przedmiotem po głowie, dusił. Zabrał obrączki, kilka pierścionków i telefon.
Zbigniew Góra, lokator kamienicy należącej do Haliny B. widział się z lekarką kilka godzin przed jej śmiercią. Przyszedł powiedzieć, że czynsz za mieszkanie zapłaci z opóźnieniem.
– Sam o tym powiedziałem na przesłuchaniu, bo chciałem mówić tylko prawdę Myślałem, że nic mi nie grozi – opowiada rozżalony mężczyzna. – Ale śledztwo od początku było skierowane tylko na mnie.
Cztery miesiące po zabójstwie mężczyzna trafił za kratki. W ręce policji wpadł wówczas telefon, który zginął z mieszkania kobiety. Śledczy uważali, że Zbigniew Góra miał z aparatem styczność już po zabójstwie. Jednak obciążający go dowód został obalony w toku dalszego procesu.
Zanim do tego doszło, oskarżony o zabójstwo przesiedział za kratkami trzy lata. Usłyszał nawet, że jest winny i skazany za na 25 lat więzienia. Taki wyrok wydał Sąd Okręgowy w Lublinie. Orzeczenie zostało uchylone, a Zbigniew Góra wyszedł na wolność. Pod koniec 2009 roku sąd go uniewinnił. Prokuratura odwołała się.
Sędziowie postanowili jeszcze raz zlecić zbadanie śladów na zegarku, który miała na ręce zamordowana kobieta. Niestety, policja zabezpieczyła go dopiero kilka miesięcy po zabójstwie. Wówczas badanie DNA wykazało jedynie, że jest na nim tkanka mężczyzny. Nie wykluczało jednak, że mogła pochodzić od Góry.
– Ale taki ślad mógł zostawić co 20 mężczyzna zamieszkały w południowej Polsce – stwierdził sędzia Lech Lewicki, uzasadniając utrzymanie w mocy uniewinniającego wyroku. – Ten dowód nie może być traktowany jako obciążający Zbigniewa Górę.
Uniewinniony mieszkaniec Lublina latami wracał do normalnego życia. Teraz prowadzi pizzerię.
– Nic mi nie zwróci straconego czasu – powiedział nam wczoraj Góra. – Na początku było ciężko. Przez półtora roku po wyjściu z aresztu korzystałem z pomocy psychologa. Ale jest już znacznie lepiej. Będę zakładał trzecią firmę.
Wczorajszy wyrok jest prawomocny.
.
Kolejna pomyłka śledczych
Mieszkaniec Lubartowa zginął latem 2007 roku w swoim warsztacie samochodowym. Za kratki trafiło trzech kolegów zamordowanego, którym prokuratura zarzucała udział w zabójstwie. Potem okazało się, że dowody obciążają tylko jednego. Śledztwo w ich sprawie zostało umorzone dopiero po trzech latach. Jeden z nich będzie się domagał milionowego odszkodowania