Upadł mit, że trzeba zarabiać w Polsce, a wydawać w Lublinie,
bo najbiedniejszy region Unii Europejskiej jest tani. Ceny żywności czy koszty życia studenta w stolicy naszego regionu są porównywalne z warszawskimi. A ceny mieszkań niewiele niższe.
Przeciętne wynagrodzenie w maju to u nas 2063 zł. Dla porównania - w Bydgoszczy 2370 zł, w Warszawie 3445 zł. Mniej zarabiają jedynie rzeszowianie - 1991 zł.
Co ciekawe, ceny żywności w 9 miastach różnią się nieznacznie. - Zasada jest prosta: im więcej supermarketów w mieście, tym większa konkurencja cenowa - wyjaśnia Andrzej Kucharczyk, który od roku pracuje w Warszawie, a na weekendy przyjeżdża do Lublina. - Dlatego tam wydaję na jedzenie tyle samo, co tutaj. Więcej płacę w Warszawie za wynajęcie mieszkania. Ale składam na własne. Raczej kupię je w stolicy. Bo tylko kiedy będę pracował w Warszawie, będzie mnie stać na kredyt. Tym bardziej że mieszkania w Lublinie nie są tanie.
No właśnie. Ceny nowych mieszkań w Lublinie dobijają do polskiej czołówki. Więcej za własne cztery kąty zapłacimy tylko w Warszawie, Toruniu i we Wrocławiu. - Jesteśmy regionem rolniczym, a ceny żywności wcale nie są niższe, niż gdzie indziej. Jesteśmy najbiedniejszym regionem unii, a ceny nieruchomości mamy europejskie - wylicza paradoksy Irena Szafrańska, dyrektor lubelskiej loży Business Centre Club. - To nienormalna sytuacja, gdy w mieście o tak wysokim bezrobociu i niskich płacach mieszkania są tak drogie - dodaje Andrzej Kozłowski, dyrektor Regionalnej Izby Gospodarczej w Lublinie.
Wypchany portfel przyda się też w Lublinie, żeby skończyć studia. Lubelski żak (UMCS, KUL) zapłaci za miejsce w akademiku więcej niż jego koledzy w Polsce. Najdrożej w kraju wozi studentów lubelskie MPK.
A czy coś jest u nas tanie? Jest! Wypożyczenie ślubnej sukni i przedszkole! To bonusy dla tych najbardziej wytrwałych, którzy zdecydują się tu zostać.