Kilkutysięczne kary nałożone przez wojewodę na nielegalne domy opieki nie przyniosły skutku. Starzy, schorowani ludzie nadal żyją w warunkach urągających ludzkiej godności. Do akcji wkroczyła więc prokuratura. Na celownik wzięła Dom Spokojnej Jesieni w Lublinie.
Zanim drzwi Domu Spokojnej Jesieni zostaną ostatecznie zamknięte, trzeba znaleźć pensjonariuszom inne lokum.
O fatalnych warunkach, w jakich żyją starsi ludzie poinformował prokuraturę Urząd Wojewódzki w Lublinie. Ale to lubelski oddział Najwyższej Izby Kontroli odkrył, że na Lubelszczyźnie działają nielegalne domy pomocy społecznej. Po naszym artykule do jednego z tych domów wkroczył sanepid. – Łazienka była zrujnowana. Tapczany rozpadające. Obdrapane naczynia, brudne ściany. W całym domu wyczuwalny zapach moczu. To dla nas było sygnałem, że nikt nie dba o higienę staruszków – mówiła Barbara Tłuczkiewicz, dyrektorka Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego w Lublinie.
Zarzuty potwierdzają też byli pracownicy Domu Spokojnej Jesieni, którzy zgłosili się do redakcji. – Brakowało jedzenia dla staruszków. Jedną bułką – bagietką trzeba było obdzielić na śniadanie i kolację czternastu pensjonariuszy. Na obiad była jedna sałata dla wszystkich. Od święta jeden kurczak. Najczęściej przyrządzałam obiady na kościach dla psów – opowiada była pracownica. – Nieraz w ogóle nie było z czego zrobić kolacji. Kiedyś smażyłam racuchy na wodzie. Aż serce się ściskało.
– Ubikacje myłem wodą, bo nie było żadnych płynów. Nie mogłem doprosić się o zakup szczotki do sprzątania. Pociąłem jakąś szmatę, obwiązałem ją wokół kija i tym zmywałem – opowiada mężczyzna. – Brudna bielizna nie była prana. Często suszyła się tylko na balkonie.
Pracownicy twierdzą też, że nakładano na nich zbyt wiele obowiązków. Niezadowolonych właścicielka zwolniła. Kilkoro z nich do dzisiaj nie może wyegzekwować od niej zaległych poborów.