– Chcemy spać spokojnie spokoju – tak część mieszkańców ul. Jezuickiej protestowała przeciw koncertom w ogródku pubu Gramoffon. – Jeśli Lublin chce być stolicą kultury, to nie może być tak, że po godz. 22 nic się w mieście nie dzieje – odpowiadali festiwalowi goście.
Organizatorzy uznali, że najlepiej będzie, by koncerty zaczynały się o godz. 22 po to, by widzowie większości spektakli nie musieli wybierać między muzyką i teatrem. Ale na przeszkodzie stanęli mieszkańcy Jezuickiej.
– Przecież to już cisza nocna, my nie chcemy hałasu – mówiła pani Joanna, która już po pierwszym koncercie przyszła ze skargą do naszej redakcji.
Pierwszy koncert skończył się interwencją policji wezwanej przez anonimową osobę. Skończyło się na pouczeniu.
Organizatorzy festiwalu próbowali jeszcze załatwić zgodę na koncerty po godz. 22, ale okazało się, że nikt nie ma prawa wydać takiego pozwolenia. Wtedy dyrekcja festiwalu postanowiła zacząć środowy koncerty nieco wcześniej i zagrać nieco ciszej. Ale znów była wzywana policja. Skończyło się na pouczeniu.
– Żeby ukarać kogoś za zakłócanie ciszy nocnej musimy mieć konkretną osobę, która czuje się pokrzywdzona – wyjaśnia Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji. Sęk w tym, że wezwanie było anonimowe.
Po tym incydencie Sąsiedzi zdecydowali, że czwartkowy koncert zakończy się o godz. 22. To też nie wystarczyło. Bo już po tym jak muzycy przestali grać policja znów była wzywana na Jezuicką. Tym razem przez organizatorów festiwalu.
– Wezwał nas mężczyzna siedzący w ogródku informując, że został trafiony z góry jajkiem – stwierdza Anna Smarzak z lubelskiej policji.
Ostatniego dnia obyło się już bez mundurowych. – Przesunęliśmy koncert na godziny wcześniejsze i mimo, że w ogrodzie wielu ludzi tańczyło zdecydowaliśmy, że musimy wcześniej kończyć – przyznaje Witold Mazurkiewicz, dyrektor festiwalu.
To nie pierwszy taki protest. W zeszłym roku mieszkańcy jednej z kamienic przy Rynku próbowali zablokować ustawienie sceny dla festiwalu Inne Brzmienia. Ostatecznie dogadali się z organizatorem.
– Oczywiście, że Stare Miasto może być miejscem imprez kulturalnych. Ma pan przykład Nocy Kultury, gdy organizatorzy zwrócili się do mnie wcześniej o poinformowanie mieszkańców. Wypadło świetnie – mówi Zofia Popiołek, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Stare Miasto. – Po prostu, jeśli coś się organizuje trzeba wcześniej nawiązać kontakt z sąsiadami. Tak, jak w przypadku zwykłej prywatki w bloku.
Dyrektor festiwalu Sąsiedzi zapewnia, że nie zrezygnuje z imprez na Starym Mieście.
– Nie zraziłem się, będę na przyszłość ostrożniejszy – stwierdza Mazurkiewicz. – Trzeba pamiętać, że na całym świecie mieszkanie na Starym Mieście jest pewnego rodzaju przywilejem, a mieszkańcy godzą się na tzw. niedogodności, które pozwalają tym starówkom żyć.