Za znęcanie się nad młodszymi kolegami lubelski sąd aresztował sześciu absolwentów Technikum Pszczelarskiego w Pszczelej Woli koło Lublina. Po raz pierwszy szkolnych oprawców potraktowano jak zwykłych bandytów.
- Grożąc pobiciem wymuszali papierosy, konserwy, zupki w proszku, kazali kupować piwo - wymienia Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Zakwalifikowaliśmy to jako kradzieże rozbójnicze.
Uczniowie bez szemrania wykonywali rozkazy. Jeździli do rodziców po pieniądze, a potem na giełdę, żeby kupić tańsze papierosy. O swoim dramacie zaczęli mówić dopiero, gdy ich oprawcy skończyli szkołę.
Sprawcy przemocy nie spodziewali się, że zostaną potraktowani tak surowo. Dobrowolnie stawili się na wezwanie prokuratury. Z przesłuchań wychodzili w asyście policji. Pierwszy z byłych uczniów został aresztowany przed miesiącem. Prokuratura nie nagłaśniała tego, żeby nie spłoszyć jego kompanów rozsianych po całej Polsce. We wtorek na przesłuchanie przyjechał Albert S. Dołączył do aresztowanych: Krzysztofa B., Andrzeja J., Tomasza S., Mateusza Z. i Jacka K.
Wczoraj wychowawcy z internatu nie chcieli komentować aresztowania ich byłych podopiecznych. Sekretariat nie chciał nas również skontaktować z Mirosławem Worobikiem, dyrektorem szkoły.
- Wychowawcy mieli sygnały o tym co się dzieje, ale nie byli świadomi, jaką to przyjęło skalę - mówi Mirosława Czuba, prokurator rejonowy w Lublinie.
Aresztowani twierdzą, że nic wielkiego się nie stało. Pożyczali tylko jakieś przedmioty u młodszych kolegów. Przekonują, że to nie oni byli prowodyrami "manewrów”.