Zamiast prowadzić psa jednocześnie w kagańcu i na smyczy, będziemy mogli poprzestać tylko na jednym z tych zabezpieczeń.
Teraz uchwała Rady Miasta mówi wyraźnie, że właściciele psów w miejscach publicznych muszą je prowadzić na smyczy i w kagańcu. Spuścić psa ze smyczy można dopiero w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi. Właściciele czworonogów skarżą się, że to nieprecyzyjne przepisy. W dodatku, dotyczą one w równym stopniu malutkiego ratlerka, jak i wielkiego rottweilera.
- Kiedyś dostałem od policji mandat za to, że mój pies biegał swobodnie na skraju osiedla. Mimo że miał założony kaganiec - denerwuje się Jan Zieliński (nazwisko zmienione), mieszkaniec Czechowa.
Właściciele psów powołują się na przyjętą przez Sejm (lecz zawetowaną przez prezydenta) ustawę, która mówi, że psa należy prowadzić na smyczy lub w kagańcu. Obu zabezpieczeń należy używać tylko w przypadku psów z ministerialnego wykazu ras agresywnych. Ale ostatecznie przepis nie wszedł w życie.
- Można dyskutować o tym, czy powinniśmy być tu "świętsi od papieża”. W Lublinie obowiązuje uchwała Rady Miasta i policja oraz Straż Miejska mogą się nią posługiwać. Jeśli przepisy przewidują kary za brak kagańca, to mundurowi mają takie kary nakładać - mówi Wiesław Piątkowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta.
- Według kodeksu wykroczeń, karze grzywny podlega osoba, która trzymając zwierzę nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności - tłumaczy Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji. - I za taki nakazany środek ostrożności można uznać miejski przepis, który mówi o równoczesnym stosowaniu kagańca i smyczy.
Do końca czerwca urzędnicy mają przedłożyć sprawozdanie z wykonania przepisów regulaminu porządkowego. - I wtedy możliwe będą zmiany w regulaminie - dodaje dyrektor Piątkowski.
Jednak na ewentualne poprawki w przepisach będzie musiała się zgodzić większość miejskich radnych.