Jest wyrok w sprawie Marzeny B., która utopiła własne dziecko tuż po porodzie.
Kobieta została skazana na 2 lata i 8 miesięcy więzienia. Motywy tego rozstrzygnięcia pozostają tajne
Marzena B. odpowiadała za zamordowanie swojej córeczki. Groziło jej co najmniej 8 lat więzienia. Wczoraj Sąd Okręgowy uznał ją winną zabójstwa. Sędzia Ewa Górska-Wójcik skazała kobietę na 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności. To oznacza, że w sprawie skorzystano z możliwości nadzwyczajnego złagodzenia kary (np. ze względu na postawę oskarżonej). Szczegółowe motywy tego rozstrzygnięcia są poufne. Ze względu na charakter sprawy, postępowanie toczyło się za zamkniętymi drzwiami.
33-letnia Marzena B. – magister administracji – utopiła swoją córkę w misce z wodą. Kobieta wyjaśniła później śledczym, że zrobiła to, bo bała się utraty pracy w jednej z puławskich firm.
Do dramatycznych wydarzeń doszło 19 sierpnia 2013 roku w Śniadówce, niedaleko Puław. Z akt sprawy wynika, że tuż przed porodem Marzena B. zamknęła się łazience. Jej rodzice oglądali w tym czasie telewizję. Wieczorem usłyszeli hałas dochodzący z łazienki. Ojciec Marzeny B. wszedł do środka i zobaczył, że córka leży na podłodze w kałuży krwi. Zabrał ją do pokoju i ułożył na łóżku.
Dopiero po dwóch godzinach rodzice 33-latki wezwali pogotowie. Tłumaczyli, że córka poroniła. Ratownicy zabrali Marzenę B. do karetki i szykowali się do odjazdu, kiedy jej ojciec przyznał im się, że w łazience został jeszcze noworodek.
Z zeznań ratownika, który poszedł po dziecko wynika, że dziewczynka była zanurzona w misce z brunatną cieczą. Nie dawała żadnych oznak życia. Jak później ustalono, dziecko urodziło się żywe. Bliscy Marzeny B. przekonywali śledczych, że nie wiedzieli o ciąży.
Podczas przesłuchania w prokuraturze 33-latka przyznała do zabójstwa. Dokładnie opisała, jak tuż po porodzie napełniła miskę wodą, chwyciła córeczkę za główkę i przytrzymywała tak długo, aż dziecko utonęło. Marzena B. tłumaczyła śledczym, że miała umowę o pracę na czas określony. Bała się, że przez dziecko straci posadę. Podczas porodu postanowiła więc pozbyć się noworodka. Śledczy w to nie uwierzyli. Uznali, że Marzena B. planowała zbrodnię. Kobieta wycofała się wtedy z wcześniejszych zeznań.
Jednym z głównych dowodów w procesie była ocena lekarzy, którzy pod koniec ubiegłego roku badali stan zdrowia Marzeny B. W lipcu opinia trafiła do sądu, dzięki czemu sprawa po kilku miesiącach przerwy wróciła na wokandę.