Ta uchwała spowoduje ludzką tragedię - mówili jej przeciwnicy. Ale byli w mniejszości i ostatecznie Rada Miasta zgodziła się w czwartek na zwiększenie liczby punktów, w których można sprzedawać alkohol na wynos. Nie pomogły nawet odwołania do... patrona abstynentów.
Problemu nie mają restauratorzy, bo mają odrębny limit (450 zezwoleń na sprzedaż alkoholu do picia na miejscu), który jest wykorzystany w niespełna połowie. Prezydent chciał pójść sklepikarzom na rękę i poprosił radnych, by z limitu dla knajp uszczknęli 50 koncesji i dopisali do "sklepowego” limitu.
- Są uchwały, które powodują tragedię ludzką. Z taką mamy do czynienia teraz - alarmował radny Dariusz Jezior (PiS). Ostrzegał, że przez to wzrośnie spożycie alkoholu w mieście. Przypominał nawet, że... Polska odzyskała niepodległość 11 listopada. - W dniu św. Marcina, patrona abstynentów.
- To nie sklepy zakłócają cisze, ale ich klienci. Ale kultura picia nie zależy od ograniczeń administracyjnych - odpowiadała jej Marta Wcisło (PO) i tłumaczyła, że sprzedaż trunków w Polsce i tak spada.
- Osądzi nas Bóg i historia. Żebyśmy tak kiedyś stojąc przed Panem nie odczuli tej tragedii, która powstanie w wyniku zwiększenia dostępności alkoholu - przestrzegał Jezior.
Nie pomogło. Radni poszli na rękę sklepom.