Uwolnieniem nowych terenów pod budowę mieszkań skutkować ma szykowana przez rząd specustawa. Ma umożliwić stawianie bloków na gruntach poprzemysłowych lub niektórych gruntach rolnych. Na taką budowę musiałyby się zgodzić władze gminy, ale musiałyby podjąć decyzję w ekspresowym tempie
Rewolucja
Proponowane przepisy mają dotyczyć inwestycji polegających na budowie bloków z co najmniej 25 mieszkaniami lub zespołów domów jednorodzinnych składających się z przynajmniej 10 budynków.
Tam, gdzie dziś nie można
Nowa ustawa, której projekt został przedwczoraj przesłany przez rząd do Sejmu, ma umożliwić budowę na terenach, które nie są teraz przeznaczone pod mieszkania.
– Pozwoli na uruchomienie gruntów, które do tej pory nie były brane pod uwagę przy budownictwie mieszkaniowym, w tym rolnych w administracyjnych granicach miast, a także pokolejowych, powojskowych, poprzemysłowych – wylicza Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju.
Nie daleko od szosy
Nie oznacza to jednak, że budynki będzie można wcisnąć dosłownie wszędzie. W projekcie ustawy zapisano minimalne warunki, które musiałby spełniać teren pod budowę. Wszystko po to, by nie zaczęły rosnąć osiedla w szczerym polu i daleko od szosy.
• Niemożliwe byłoby budowanie w oparciu o specustawę mieszkań położonych dalej niż kilometr od przystanku (lub pół kilometra w przypadku miast mających powyżej 100 tys. mieszkańców). • Wykluczona byłaby też budowa w odległości większej niż 3 km od przedszkola i podstawówki (lub 1,5 km w mieście mającym ponad 100 tys. ludności).
• Pojawia się tu dodatkowy warunek: wspomniana szkoła musi być zdolna pomieścić 7 proc. mieszkańców nowej inwestycji mieszkaniowej. W przypadku przedszkola mowa o 3,5 proc.
Nawet jak plan nie pozwala
Na tym rewolucja się nie kończy. Specustawa pozwoli budować mieszkania także tam, gdzie nie pozwala na to plan zagospodarowania terenu. Inwestycje mieszkaniowe byłyby niezależne od ustaleń planu. Konieczne byłoby tylko uzyskanie zgody radnych.
Jak miałoby to działać w praktyce? Inwestor (np. firma deweloperska) zgłaszałaby się z planami budowy do lokalnego samorządu. Musiałby przy tym przedstawić konkretną koncepcję uwzględniającą jednak „charakter zabudowy miejscowości i okolicy”, żeby wśród domów jednorodzinnych nie wyrosły wieżowce, a między blokami nie stanęły domki. Koncepcja musiałaby być również zgodna ze studium przestrzennym.
Za mało czasu
Wójt musiałby przepuścić wniosek przez proceduralną machinę uzgodnień, zaś mieszkańcy danej miejscowości mieliby wyznaczony czas na zgłaszanie uwag. Ostateczną decyzję podejmowaliby radni. Mieliby na to 60 dni od złożenia wniosku przez inwestora.
Ten termin budzi obawy wśród samorządowców. – Opisana procedura, zwłaszcza szeroki zakres wymaganych uzgodnień i opinii, nie jest możliwa do pełnego przeprowadzenia, wraz z podjęciem uchwały przez radę gminy w ciągu 60 dni – stwierdza Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich w oficjalnym stanowisku.
– Jeżeli wyznaczona będzie łatwiejsza, szybka ścieżka proceduralna, to klienci kupujący mieszkanie tylko skorzystają, bo będą mieć większy wybór – ocenia Wojciech Dzioba, szef deweloperskiej firmy TBV. – Ale pod warunkiem, że z ustawa nie będzie dotyczyć tylko programu Mieszkanie Plus i będą mogli z niej skorzystać wszyscy inwestorzy.
Ceny spadną?
– Ułatwienia będą służyć wszystkim inwestorom budowlanym – podkreśla Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju, które przekonuje, że na wprowadzeniu nowych przepisów zyskają klienci, bo spadną ceny lokali.
– Dostrzegamy ten cel społeczny, który rząd sobie stawia – przyznaje Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, chociaż przyznaje, że nie jest do końca zachwycony sposobem wprowadzania zmian w przepisach. – Lepiej zbudować dobrą ustawę o planowaniu przestrzennym, niż używać specustawy – mówi Żuk.
Z kolei Związek Miast Polskich twierdzi, że w Polsce wcale nie brakuje terenów pod nowe mieszkania – W samych tylko miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego wyznaczono tereny mieszkaniowe, które mogą pomieścić dodatkowo 70 mln osób – czytamy w piśmie Frankiewicza.