Lubelska prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie handlu długami PKP. Sypie Waldemar G., były zarządca państwowego przedsiębiorstwa Budownictwa Kolejowego Exkol w Lublinie. Mężczyzna przyznał się do wzięcia 390 tys. zł łapówki.
Na ławie oskarżonych Waldemar G. będzie miał towarzystwo Piotra B., prezesa lubelskiej firmy Avidus i Jana B., szefa warszawskiego Kolmeksu. To oni - według prokuratora - łapówki dawali. Po 20, 30 i 50 tys. zł. W sumie prawie 400 tysięcy. Obiecywali zresztą więcej. Ponad 800 tysięcy. Mieli z czego płacić. Na nielegalnych interesach z dyrektorem zarobili ponad 4,8 mln zł.
Tak dochodowy okazał się handel długami PKP. Kolej była winna Exkolowi ponad 15 milionów złotych za prace budowlane. W 2002 roku zagwarantowała, że dług spłaci. Ale Waldemar G. nie czekał na pieniądze. Sprzedał kolejowy dług Piotrowi B. i Janowi B. Obaj nieźle zarobili. Dług kupili za nieco ponad 11 mln zł. - Gdyby szef Exkolu nie pozbył się długu, na konto firmy wpłynęłaby od PKP cała kwota - mówi Jeżyński.
Prokuratura oceniła, że decyzje Waldemara G. były dla Expolu bardzo niekorzystne. Nawet nie miał prawa ich podejmować. Na sprzedaż majątku wartego ponad 10 tys. zł potrzebował zgody rady nadzorczej.
Od września Waldemar G. jest w areszcie. Zaraz po nim za kratki trafili Piotr B. i Jan B. Zawiadomienie o przestępstwie złożył nowy szef Exkolu. Śledztwo nabrało tempa po tym, jak ktoś zaczął podkładać bomby. Miały wystraszyć i "zachęcić” Piotra B. i Jana B., żeby podzielili się z przestępczym półświatkiem zyskami ze swoich nielegalnych interesów. Najpierw ładunek wybuchł w warszawskiej siedzibie Kolmeksu. Zaraz potem doszło do eksplozji w Radzicu Nowym w powiecie łęczyńskim, na posesji należącej do rodziców Piotra B. W sprawie wybuchów prokuratura prowadzi odrębne śledztwo. W listopadzie aresztowano dwóch mężczyzn podejrzanych o wyprodukowanie bomby, która wybuchła w Kolmeksie.
Waldemar G. początkowo nie przyznał się do winy. Twierdził, że podejmował prawidłowe decyzje. Potem zmienił front. Opowiedział ze szczegółami o przekręcie. Piotr B. i Jan B. twierdzili na przesłuchaniu, że są niewinni.