11 nowych pociągów elektrycznych zamawia samorząd województwa lubelskiego. To już drugie podejście do tego zakupu - za pierwszym razem przetarg unieważniono, bo oferowane pojazdy były zbyt drogie.
Nowe pociągi – o ile tym razem uda się je zamówić – przyjadą do nas później niż zakładano. Za pierwszym razem Urząd Marszałkowski liczył na to, że trzy pojazdy będą dostarczone najpóźniej w połowie grudnia tego roku, zaś pozostałe do listopada 2019 r. Ale te terminy są już nieaktualne.
W ogłoszonym przetargu pojawia się już tylko jedna data: koniec marca roku 2020. Do tego czasu dostarczone mają być wszystkie zamawiane pociągi. Oznacza to, że samorząd nie tylko przesunął końcową datę dostaw, ale też porzucił nadzieję na to, że część pojazdów dostanie wcześniej.
Nie zmieniają się za to zasadnicze wymagania co do komfortu nowych pociągów.
– Nie obniżamy standardu – zapewnia Beata Górka, rzeczniczka marszałka województwa. Wciąż wymagana jest pełna klimatyzacja, ładowarki dla pasażerów, czy też nadajniki zapewniające podróżnym bezprzewodowy dostęp do internetu.
Zamawiane pociągi (a dokładnie elektryczne zespoły trakcyjne) będą pojazdami dwuczłonowymi, zdolnymi do jazdy z prędkością 160 km/h. Mają być używane do przewozów regionalnych zlecanych przez Urząd Marszałkowski. Będzie można je spotkać np. na trasach z Lublina do Dęblina, Chełma i Kraśnika, czy też z Łukowa do Dęblina.
To pierwszy w historii samorządu województwa zakup fabrycznie nowych elektrycznych pojazdów szynowych. Pierwszy przetarg został unieważniony ze względu na to, że jedyna oferta okazała się za droga. Urzędnicy szacowali, że na nowy tabor wydadzą nie więcej niż 153 mln zł, tymczasem dwie firmy, które wspólnie złożyły ofertę (bydgoska Pesa oraz ZNTK „Mińsk Mazowiecki”), zażyczyły sobie 171 mln zł. Samorząd uznał, że nie jest w stanie zapłacić aż tyle.