Dwie apteki w Lublinie ściągają pacjentów z całego miasta. Oferują im leki tańsze nawet o połowę. Reklamują się na plakatach. Podobnie jest w Chełmie. Ale to nie podoba się innym farmaceutom. - To konkurencja poniżej pasa - mówią. Po ich stronie staje samorząd aptekarski.
- Płacę mniej o kilka, kilkanaście złotych niż u siebie na osiedlu - cieszy się mężczyzna, wymachując trzema receptami.
- Mamy wielu dostawców i korzystamy z oferowanych przez nich promocji - wyjaśnia kierowniczka apteki. Więcej nie chce mówić.
Druga tania apteka przy ul. Wojennej w Lublinie reklamuje się nawet na billboardach. W niej ceny niektórych leków są niższe nawet o kilkadziesiąt złotych. Tanie apteki są także w Chełmie. Również reklamują się na plakatach i w autobusach. - Dbamy o pacjentów, dlatego tanio sprzedajemy - mówi Elżbieta Seniuk, właścicielka czterech aptek. Podobnie jak jej koleżanki z Lublina niechętnie rozmawia o biznesie.
Wszystko dlatego, że wprowadzając niskie ceny i reklamę naraziły się samorządowi aptekarskiemu oraz farmaceutom. - Nie można się reklamować - twierdzi Krzysztof Przystupa, prezes Lubelskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej, właściciel apteki. - To niezgodne z prawem farmaceutycznym i nieetyczne. Wszyscy chcemy sprzedawać tanie leki. Tymczasem firmy farmaceutyczne wybierają sobie kilka aptek, którym towar sprzedają za półdarmo. A na innych rekompensują sobie, windując ceny w górę.
Ale innego zdania jest Wojewódzki Inspektorat Farmaceutyczny w Lublinie. Twierdzi, że rynek leków jest taki sam, jak każdy inny. I że apteki mogą się reklamować. - A jeżeli jakiś aptekarz widzi w tym nieuczciwą konkurencję, może iść do sądu - usłyszeliśmy w WIF. - A tanie apteki stosują po prostu niską marżę.
Prezes Przystupa ma jednak silne wsparcie. To farmaceuci z droższych aptek. - Odbierają nam klientów - mówi farmaceutka z ul. Narutowicza w Lublinie. - Jestem za stosowaniem rabatów i promocji, ale w granicach zdrowej konkurencji. A tamte apteki przekraczają granice. Sprzedają leki po cenach, po których pozostali aptekarze kupują je u dostawców. To o ile taniej sami kupują?
Nagonka aptek na tanią konkurencję odnosi skuteki. Kierowniczka apteki przy Wojennej nie chciała z nami wczoraj rozmawiać.
Wojnie na pigułki na razie spokojnie przygląda się Narodowy Fundusz Zdrowia. Tymczasem dopłaty do leków refundowanych to największa pozycja w jego wydatkach. - Jeśli apteka sprzeda za jeden grosz lek, który jest refundowany do 10 zł, to go refundujemy w takiej właśnie kwocie. Nic na to nie możemy poradzić - przyznaje Elżbieta Lasota, rzecznik prasowy NFZ w Lublinie. - Dlatego nasze wydatki na leki rosną z roku na rok o jedną trzecią.
W tym roku lubelski NFZ dopłaci do leków około 330 mln zł. •