Prezydenta Lublina i jego zastępców po długim dniu pracy do domu rozwożą taksówki. W ubiegłym roku ta usługa kosztowała nas ponad 11 tysięcy złotych.
Umowę na tego typu usługi Ratusz podpisał z "Radio Taxi 919” 4 grudnia 2001 roku. - Chodziło wyłącznie o oszczędności. Korzystanie z taksówek jest nawet cztery razy tańsze, niż płacenie nadgodzin naszym kierowcom - tłumaczy Tomasz Rakowski rzecznik prezydenta Lublina. Na dowód przytacza liczby: - W 2001 r. kierowcy wyjeździli 1079 godzin nadliczbowych. W ubiegłym roku 325. Korzystając z taksówek zaoszczędziliśmy ok. 7 tys. zł. A także koszt benzyny i amortyzacji samochodów.
Ratusz ma czterech kierowców, którzy pracują na dwie zmiany: od godz. 7 do 15 i od godz. 15 do 22. Czy w tym czasie władze Lublina nie są w stanie uporać ze swoimi obowiązkami? - Zdarza się, że sesje Rady Miejskiej trwają do późnej nocy. Podobnie imprezy reprezentacyjne. Bywa też, iż prezydent musi natychmiast podjąć decyzję, która wymaga konsultacji np. z dyrektorami wydziałów - mówi Rakowski.
Władze miasta miesięcznie wydają na taksówki od ok. 550 zł do ok. 1300. Z naszych ustaleń wynika, że za takie kwoty można zrealizować od 50 do 100 kursów. To oznacza, że np. w lipcu ub. roku każdego wieczora władze Lublina zamawiały średnio trzy taksówki.
Dlaczego Ratusz jeździ "919”? Zdaniem rzecznika prezydenta firma zaproponowała najlepsze warunki. Wcześniej miasto rozesłało oferty do wszystkich firm tego typu w Lublinie. Czy rzeczywiście? - Nigdy nie dostałem takiej oferty - zapewnił nas wczoraj Tomasz Szczygutowicz prezes "Damel Taxi 9626”.
Zdaniem Pawła Bryłowskiego, byłego prezydenta Lublina, korzystanie przez władze miasta z taksówek jest demoralizujące i bezwstydne: - Za moich czasów do głowy nikomu by to nie przyszło. Zresztą wówczas z dwóch samochodów służbowych korzystał prezydent i wiceprezydenci. Przewodniczący rady czy też radni wyłącznie w nadzwyczajnych sytuacjach.
Taksówkami nie jeżdżą władze porównywalnych do Lublina miast czyli Rzeszowa i Białegostoku. - Mamy do dyspozycji pięć samochodów. Po co nam jeszcze taksówki? To byłoby nieetyczne. Zresztą sesje odbywają się w samym centrum Białegostoku. Stąd do domu radny może tylko mieć przyjemny spacer - mówi Tadeusz Arłukowicz, rzecznik prezydenta Białegostoku.
Zdaniem prof. Lesława Hostyńskiego z zakładu etyki UMCS odwożenie po pracy, to przyzwyczajenie do luksusu, jakie daje sprawowanie władzy. - To działanie naganne. By to ocenić, nie trzeba być etykiem, wystarczy zdrowy rozsądek.