W ciągu roku liczba bezrobotnych w Lubelskiem spadła o 12 tysięcy – wynika z najnowszych danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Powiat kraśnicki jest jedynym, w którym ich przybyło.
W grudniu ubiegłego roku w Lubelskiem było zarejestrowanych blisko 96 tysięcy bezrobotnych. – W porównaniu z listopadem ich liczba wzrosła, co jest jednak tendencją, którą obserwujemy pod koniec każdego roku już od kilku lat. Jedną z głównych przyczyn jest zakończenie prac sezonowych w rolnictwie. Wówczas wiele osób wraca do naszych rejestrów – komentuje Urszula Żolińska, naczelnik Wydziału Badań i Analiz w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Lublinie. – Jednak w porównaniu z grudniem 2015 roku zanotowaliśmy znaczny spadek bezrobocia. Liczba bezrobotnych zmniejszyła się o 12 tysięcy osób, czyli o 11 proc. Powodem może być ożywienie gospodarcze i większe zapotrzebowanie na pracowników, co potwierdza wzrost liczby ofert od pracodawców, które do nas trafiają.
Spadła także liczba nowych bezrobotnych. – Od stycznia do grudnia 2016 roku było ich o 7 tysięcy mniej niż w 2015 roku. Wolnych miejsc pracy było o 9 tysięcy więcej niż w 2015 roku – informuje Żolińska.
Najmniej bezrobotnych jest w powiatach parczewskim, gdzie jest zarejestrowanych 1455 osób i łęczyńskim – 1780 osób. – Najwięcej jest ich z kolei w powiatach kraśnickim – 5783 i bialskim – 5327 – mówi Żolińska. – Jedynym powiatem, w którym bezrobocie wzrosło w stosunku do 2015 roku był powiat kraśnicki – chodzi o blisko 200 osób.
– Zakończenie prac sezonowych, brak ofert stabilnej pracy i zakończenie realizacji np. staży – wylicza przyczyny tego stanu rzeczy Andrzej Tybulczuk, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kraśniku. – Mamy jednak nadzieję, że w tym roku sytuacja się zmieni ze względu na nowych inwestorów, m.in. w podstrefie ekonomicznej.
W grupie ludzi bez pracy w naszym województwie przeważają mężczyźni. – Kobiety stanowiły 49,4 proc. osób bezrobotnych. Wśród nowych osób, które rejestrowały się jako bezrobotne też było więcej mężczyzn. Kobiety stanowiły w tej grupie 46,5 proc. – mówi Żolińska.
Z filozofii nie wyżyjesz
Tzw. zawody nadwyżkowe to takie, w których jest więcej poszukujących pracy niż ofert zatrudnienia.
– Do tej grupy nadal należą pedagodzy, ekonomiści, filozofowie, historycy i politolodzy. Rynek nie jest w stanie wchłonąć wszystkich absolwentów tych kierunków – tłumaczy Żolińska. – W tym roku zaobserwowaliśmy nową grupę – pracowników biur podróży i organizatorów obsługi turystycznej.
Z kolei wśród zawodów deficytowych (liczba ofert jest większa niż chętnych do pracy) znaleźli się m.in. kierowcy ciężarówek i samodzielni księgowi oraz przedstawiciele zawodów medycznych, m.in. pielęgniarek. – Pracodawcy tłumaczą, że są osoby, które mają te zawody, ale brakuje im umiejętności. Np. nie wszyscy księgowi potrafią obsługiwać specjalistyczne programy – tłumaczy Żolińska.