Nowym papieżem powinien być ktoś z Afryki lub Ameryki Łacińskiej - spekulują lubelscy duchowni. Czy tak będzie rzeczywiście? Jeśli podczas pierwszych głosowań co najmniej 77 kardynałów ze 115 poprze jednego kandydata, być może już dziś poznamy następcę św. Piotra.
- Bez zaplecza politycznego kardynałowie nie mają szans. Duch Święty jest potrzebny, ale wsparcie w postaci zwolenników jest nieodzowne - przekonuje biskup Jan Mazur z diecezji siedleckiej.
Lubelscy duchowni nie chcą oficjalnie wypowiadać się, komu przypadnie Stolica Piotrowa. - Mamy zabronione rozmawiać o tych kwestiach. To sugerowałoby, że popieramy tego, o którym mówimy - tłumaczą.
Nieoficjalnie typują jednak trzech kardynałów: Arinze, Ratzingera, Tettamanziego. - Na tronie Piotrowym widziałbym kandydata z innego kontynentu. Według moich informacji największe szanse ma kardynał z Nigerii - mówi jeden z biskupów z Lubelszczyzny.
Wszyscy zgodnie zauważają, że światu potrzebny jest papież, który wesprze katolików na innych kontynentach. - Europa jest już skończona. Na Starym Kontynencie religijność ginie - mówi lubelski arcybiskup senior Bolesław Pylak. - Nadzieja pozostaje w mieszkańcach Afryki i Ameryki Południowej.
Teolodzy i duchowni z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego pilnie obserwują to, co dzieje się w Stolicy Apostolskiej. - Zaakceptuję każdego, kto zajmie miejsce po moim przyjacielu Janie Pawle II - mówi ojciec Mieczysław Albert Krąpiec, profesor filozofii KUL. - Wszystko jedno, czy to będzie Murzyn czy Latynos. On będzie papieżem dla świata i tak jak jego poprzednik będzie musiał służyć całej ludzkości.
Jedyną pewną wiadomą jest to, jak Włosi chcieliby nazywać przyszłego papieża - Karol I. Kto nim będzie? - Gazety raz po raz wypisują różne nazwiska - mówi Katarzyna Kolenda-Zalewska, korespondentka TVN 24 w Rzymie. - Ale w kuluarach mówi się, że i tak będzie to ktoś, kogo się nie spodziewamy.
Tak jak zaskoczeniem dla świata był wybór Karola Wojtyły.
Konklawe niezbyt klawe /źródło \"Gość Niedzielny”/
Kardynałów w czasie tych obrad utrzymują mieszczanie. Dary stołu są w najlepszym gatunku, bo kardynałowie pochodzą najczęściej z dumnych, arystokratycznych rodów.
Mieszczanie są coraz bardziej zniecierpliwieni tym brakiem decyzji. W końcu proszą kapitana Rainero Gattiego, dowódcę milicji papieskiej, żeby zamknął kardynałów w ich pałacu. Gatti wpada więc do pałacu i rygluje w nim wszystkie drzwi.
Kardynałowie są oburzeni. Wcale nie zamierzają ugiąć się pod taką presją. Jednak Gatti ogranicza im też racje żywnościowe: dostarcza tylko chleb i wodę. Według tradycji mieszczanie w końcu zamurowują nawet drzwi i okna pałacu. A potem zrywają dach, żeby na obradujących padał deszcz.
W końcu kardynałowie uginają się i wybierają nowego papieża: Grzegorza X. Papieża, który później zostanie ogłoszony błogosławionym.
Najciekawsze jest to, że postępek mieszkańców Viterbo bardzo się nowemu papieżowi... spodobał. Już trzy lata później, w 1274 roku, Grzegorz X zwołuje sobór w Lyonie. Sobór między innymi postanawia: kardynałowie podczas wyboru papieża muszą być odcięci od świata. Po trzech dniach bezowocnych obrad należy im zmniejszyć racje żywnościowe, a po tygodniu mogą jeść tylko chleb i pić wodę.
Właśnie wtedy ludzie zaczynają nazywać wybory papieża: "konklawe”. Cum clave po łacinie znaczy: "pod kluczem”.