Przygotowanie wniosku do Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa o dofinansowanie budowy drogi gminnej Zadworze-Józefin trwało pół roku. Gdy gotówka była w zasięgu ręki, samorząd Urzędowa zrezygnował z pomocy.
- Odpowiedzialność za przygotowanie i realizację wniosku ciąży na samorządzie - mówi Jan Woźniak, wójt Urzędowa. - Kto zagwarantuje, że jeśli zrealizujemy wszystko zgodnie z wytycznymi, to dostaniemy pieniądze? Brak też gwarancji, że przyznanych środków nie będziemy musieli oddać.
W Urzędowie przytaczają przykłady Francuzów, Belgów i Włochów, którzy zwracali się przyznane im z SAPARD kwoty razem z odsetkami, bo unijni obserwatorzy dopatrzyli się niezgodności z umowami.
- Kontrola może być przeprowadzona na każdym etapie realizacji zadania, a także do pięciu lat od rozliczenia przedsięwzięcia. Nie ma jasnych kryteriów, na podstawie których można stracić pieniądze. Dlatego wolimy dmuchać na zimne - dodaje wójt.
Ale gminna droga ostatecznie powstanie. Gmina Urzędów zdecydowała się wybudować ją taniej za własne pieniądze. Asfalt nie będzie miał co prawda 10 cm grubości, jak wymagają europejskie normy. Droga będzie też miała 3 metry szerokości a nie 5. Za to będzie kosztować 477 904, czyli prawie 200 tys. mniej niż kosztowałaby "sapardowska”.
- Przyrzeczenie przyznania pomocy finansowej wydajemy po pozytywnej weryfikacji wniosku. Wnioskodawca, mając taką obietnicę, może rozpocząć procedurę przetargową zgodnie z polską ustawą o zamówieniach publicznych. Powoływanie się na ekstratrudności jest bezzasadne - mówi Andrzej Mróz, kierownik biura SAPARD w lubelskim oddziale ARiMR.
Co musiałoby się stać, żeby gmina musiała zwracać przyznane jej już pieniądze? - Praktycznie jest tylko jedna przesłanka. Jeśli w przeciągu pięciu lat zmieniłby się właściciel inwestycji. Strony są tego świadome, bo warunek jest zapisany w umowie.
Do Lubelskiego Oddziału AMiRR w pierwszej edycji programu wpłynęło 149 wniosków o pomoc z programu SAPARD. Odpadły tylko 4 gminy: Dorohusk, Krzczonów, Mircze i Urzędów. - Musieliśmy unieważnić przetarg i terminy uciekły - tłumaczy - Stanisław Maksymiuk, wójt Dorohuska.