Lubelska Akcja Lokatorska przekazała prezydentowi petycję o pomoc rodzinie, której zrujnowano mieszkanie przy ul. Peowiaków. Jednocześnie w sprawie interpeluje radny Wspólnego Lublina.
– Nie wspiera nas ani urząd miasta, ani sąd, ani MOPR. Chcielibyśmy mieć gdzie mieszkać, przynajmniej do czasu rozwiązania tego problemu – mówi pani Berndadetta, która do sierpnia ubiegłego roku mieszkała w kamienicy przy ul. Peowiaków 4.
Jej sytuacja mieszkaniowa zamieniła się w gehennę, gdy prywatny właściciel kamienicy bez jej zgody postanowił skuć tynki i zerwać podłogi w mieszkaniu. – Wyszłam załatwić sprawy do sądu. Gdy wróciłam, wszystkie moje rzeczy znajdowały się na zewnątrz, a w środku robotnicy skuwali ściany – opowiadała nam w styczniu.
Lokatorka razem ze swoim rocznym synem musiała zamieszkać u znajomych, przy Peowiaków mieszka obecnie jedynie jej partner. Sprawą kamienicy przy ul. Peowiaków 4 zainteresowała się Lubelska Akcja Lokatorska, która zaczęła zbierać podpisy pod petycją o zapewnienie dachu nad głową pani Bernadetcie. – Urząd miasta twierdzi, że nie ma kompetencji, by wpłynąć na tę sytuację. Postanowiliśmy zebrać podpisy pod petycją, ponieważ obecnie wszystkie instytucje umyły już ręce od problemu i nie mamy innych rozwiązań – mówi Kinga Kulik z LAL. – Chcielibyśmy, aby nadzór budowlany przeprowadził kontrolę, a instytucje pomocy społecznej wraz z prezydentem i radnymi poszukali rozwiązania. Pod petycją podpisało się 757 osób. – Wszystkie te osoby czekają na odpowiedź prezydenta – dodaje Kulik.
Jednocześnie w sprawie pani Bernadetty interpelację złożył Marcin Nowak, miejski radny. W piśmie radny zwraca się z prośbą o „zabezpieczenie tymczasowego lokalu zastępczego”. – To sprawa o tyle newralgiczna, że dotyczy ludzi, którzy znaleźli się w fatalnej sytuacji materialnej – mówi radny. – Meandry legislacyjne, które wokół tej sprawy się toczą, uniemożliwiają ludziom podjęcie konstruktywnych działań. Pomimo tego, że państwo występują o pomoc w MOPR, Wydziale Spraw Mieszkaniowych czy Centrum Interwencji Kryzysowych, to nic nie mogą zrobić, bo nie pozwala im na to sytuacja formalno-prawna.
Jak wyjaśnia radny, problemem tym powinno zająć się miasto. – Uważam, że powinnością gminy jest przynajmniej zapewnienie lokum zastępczego, bo to możemy w tej sytuacji zrobić. Nie mówimy tu o patologii, która doprowadziła do ruiny mieszkanie.