Dzieci w Niebie rodziły się bez pomocy lekarza. Ich narodziny nie były nigdzie odnotowywane. Członkowie sekty nie posyłali maluchów do szkoły uważając, że oferowana tam wiedza jest sprzeczna z ich wyznaniem.
W 1997 roku Wydział Rodzinny Sądu Rejonowego w Lubartowie zdecydował o odebraniu praw rodzicielskich trzem rodzinom z sekty. Wobec przywódcy orzekł ograniczenie praw rodzicielskich i zlecił kuratorowi rodzinnemu sprawdzanie jak Bogdan K. wychowuje dzieci. Psycholodzy, którzy wówczas badali jego synów i córkę ocenili, że dzieci są zadbane.
W maju ub. roku kurator rodzinny wystąpił do lubartowskiego sądu o umieszczenie dzieci Bogdana K. w domu dziecka, bo dalej nie były posyłane do szkoły. Sąd takie postanowienie wydał. Żadne z małżonków K. nie stawiło się na rozprawę ani nie odwołało się od tej decyzji. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie wybrało już wówczas dla dzieci dom dziecka.
W połowie listopada po dzieci pojechała policja i kuratorzy rodzinni. Dopiero wówczas ich rodzice zadeklarowali, że wywiążą się z obowiązku szkolnego.
– W takiej sytuacji sąd postanowił zawiesić postępowanie dotyczące umieszczenia dzieci w placówkach opiekuńczo-wychowawczych – mówi Małgorzata Polak, prezes Sądu Rejonowego w Lubartowie.
Dzieci zostały przy rodzicach, a w grudniu rzeczywiście pojawiły się w Szkole Podstawowej w Wandzinie. Są w wieku od 8 do 14 lat. Wszystkie chodzą do pierwszej klasy.
Czy szkoła zaoferuje starszym dzieciom możliwość szybszego przejścia do kolejnych klas? – Nie mogę udzielać w tej sprawie informacji, proszę się zwrócić do władz oświatowych – mówi dyrektor Wiesława Woźniak.
Po naszym sygnale sprawą obiecał się zająć Andrzej Zieliński, pełniący obowiązki kuratora.
Sekta Niebo
W okazałej willi zamieszkało kilkadziesiąt osób, które pozrywały wszelkie związki ze swoimi rodzinami i posprzedawały dobytek. Niekwestionowanym przywódcą był Bogdan K., który twierdził, że może uzdrawiać. W sekcie wprowadził własny porządek oparty na swojej interpretacji Biblii. Z czasem jego współwyznawcy zaczęli się zajmować drobnymi kradzieżami. Kilka lat temu w Majdanie została tylko rodzina przywódcy.