Przez błędy z początku śledztwa nie można ustalić, kiedy dokładnie zamordowano dwie mieszkanki Lublina.
42-letnia Danuta B. i jej 21-letnia córka Ewa zostały zamordowane w styczniu 2006 r. Wychodząc z mieszkania, morderca zabił też psa. Zwłoki odkryła następnego dnia rodzina ofiar.
Nikt nie widział zabójcy, który nie zostawił śladów. Prokuratura w poszlakowym procesie oskarżyła Sławomira P., dalekiego krewnego kobiet. W szambie kole jego domu policjanci znaleźli części telefonów komórkowych – takie aparaty miały zamordowane kobiety.
Sławomir P. najpierw został uniewinniony, potem jednak skazano go na dożywocie. Ale i ten wyrok został uchylony. W Sądzie Okręgowym w Lublinie ruszył nowy proces.
Przełom w sprawie przyniosłoby precyzyjne ustalenie, kiedy kobiety zostały zamordowane. Pozwoliłoby to odpowiedzieć na pytanie, czy oskarżony ma alibi. Sędziowie zlecili biegłym z Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie, by to ustalili. Są już wyniki ekspertyzy.
– Oględziny na miejscu znalezienia zwłok przeprowadzono wadliwie – stwierdzili biegli. Przez to czas zgonu kobiet ustalili jedynie z kilkunastogodzinnym przybliżeniem.
Niewiele wniosły również wyniki dwóch pozostałych badań. Eksperci z Uniwersytetu Przyrodniczego przejrzeli wyniki sekcji zwłok psa należącego do kobiet. Mieli określić, kiedy został zabity.
– Opinia nie zawiera kategorycznych ustaleń – mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Natomiast biegły z Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego nie był w stanie określić, jak długo w szambie leżały znalezione tam telefony.