Prokuratorowi z Puław zginęły dowody rzeczowe. Jeśli się nie odnajdą, oskarżeni o napad na właściciela składu budowlanego mogą zostać uniewinnieni
Próbki, które przepadły, dotyczą napadu na przedsiębiorcę z Góry Puławskiej, Zbigniewa Gogacza. W lipcową noc 1999 roku zaatakowało go trzech napastników.
- Jeden zaszedł mnie od tyłu, chwycił za szyję i zaczął dusić - opowiadał nam wczoraj Gogacz. - Dwaj kolejni podbiegli do mnie od przodu. Widziałem ich twarze, bo dopiero zakładali kominiarki.
Napastnicy związali przedsiębiorcę i okradli - zabrali 5 tys. zł z dziennego utargu i telefon komórkowy. Kilka miesięcy później policja pokazała Gogaczowi fotografie potencjalnych bandytów. Rozpoznał dwóch. Między innymi na tej podstawie puławska prokuratura oskarżyła o napad Sławomira A. i Mariusza K. W ubiegłym roku pierwszego z nich sąd skazał na pięć lat więzienia, ale wyrok uchylił Sąd Apelacyjny w Lublinie. Sprawa Mariusza K. jest rozpatrywana odrębnie.
Sądy Apelacyjny i Okręgowy uznały, że w obu procesach trzeba jeszcze raz sprawdzić, czy ślady zapachowe zabezpieczone na miejscu napadu rzeczywiście pochodzą od oskarżonych. Wcześniejsza ekspertyza z laboratorium kryminalistycznego policji w Lublinie nie pozostawiała co do tego wątpliwości. - Była jednak przeprowadzona w sposób nieprawidłowy - mówi sędzia du Chateau.
Sąd nakazał puławskiej prokuraturze przysłać ślady zapachowe: słoiki z gazą nasączoną zapachem zostawionym przez napastników. Prokuratura odpowiedziała, że w jej magazynie ich nie ma.
Za dowody, do chwili dostarczenia ich do sądu, odpowiada prokurator. Ale w Puławach nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za zaginięcie śladów. Marta Romańska, szefowa miejscowej prokuratury, nie chciała się wypowiadać w tej sprawie. Odesłała nas do prokuratora Grzegorza Kwita, który oskarżał w sprawie napadu na Gogacza.
- Nie wiem, gdzie są te dowody - przyznaje Kwit. - Z naszej dokumentacji wynika, że zostały wysłane do sądu wraz z aktem oskarżenia, ale nie mamy poświadczenia, że je odebrano.
W sądzie twierdzą, że takich dowodów nie dostali. - Nie dotarły do nas. Gdyby doszły, wystawilibyśmy pokwitowanie - mówi du Chateau.
Prokurator Kwit zapowiada, że będzie szukał zaginionych dowodów zapachowych. Ale szuka ich już trzeci miesiąc. - Przecież nikt celowo ich nie schował - przekonuje.
• Jeżeli wina jest po stronie prokuratury,
to czy będą konsekwencje? - zapytaliśmy Romańską.
- Nie będę gdybać. Mamy potwierdzenie, że dowody wysłaliśmy do sądu - odpowiedziała prokurator. •