W Biedronce przy ul. Zamojskiej można zamarznąć – alarmują klienci. Zwracają uwagę na trudną sytuację obsługi sklepu, która musi pracować w ciężkich warunkach. Firma tłumaczy, że wszystko przez awarię ogrzewania.
To nie pierwszy raz, kiedy w sklepie przy ul. Zamojskiej pojawiają się kłopoty z ogrzewaniem. Najgorzej było w styczniu 2010. Supermarket został zamknięty, a klienci odchodzili z kwitkiem.
– Ogrzewanie nie działa od początku zimy – informował nas wówczas pan Marek z Lublina. – Wewnątrz jest minus 4 stopnie. Moja żona odmroziła sobie palce u rąk pracując na kasie.
Skutki awarii potęgował bardzo silny mróz. W tym roku temperatury są wyższe, ale panujący w sklepie chłód wyraźnie czuli sami klienci.
– Kierownictwo sklepu twierdzi, że temperatura jest prawidłowa – dodaje pan Grzegorz. – Co innego jednak, jak siedzi się w cieplutkim biurze, a nie przy kasach. Sami pracownicy nie zrobią nic z tym fantem, bo boją się, że utracą pracę. Co innego, gdyby ta sytuacja zdarzyła się raz czy dwa. Ale nie cyklicznie, przez całą zimę, każdego roku!
Przedstawiciele Biedronki przyznają, że temperatura w sklepie spadła o kilka stopni poniżej przepisowych norm. Wszystko przez kłopoty z systemem ogrzewania. Na szczęście problem udało się rozwiązać. Dzięki temu temperatura wzrosła do przewidzianego w normach poziomu 19 stopni Celsjusza.