Wśród starszych pacjentów odsetek zaszczepionych jest znacznie wyższy, przez co wirus będzie miał do nich utrudniony „dostęp”. Wirus będzie się starał „przeżyć” i może więc silniej zaatakować młodszych, którzy do tej pory nawet jeśli chorowali, to najczęściej nie mieli objawów – Rozmowa z prof. Agnieszką Szuster-Ciesielską z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie
Biorąc pod uwagę aktualne tempo szczepień i włączenie do programu kolejnej grupy nastolatków, możemy spodziewać się czwartej fali epidemii jesienią czy raczej jej unikniemy?
– Raczej jej nie unikniemy, ale na pewno nie będzie ona tak silna jak poprzednie. Mamy zaszczepionych coraz więcej pacjentów w różnych grupach wiekowych, spora część społeczeństwa zetknęła się także z wirusem. Dodatkowo szczepią się też ozdrowieńcy, chociaż jeszcze nie w takim stopniu jakim można byłoby oczekiwać.
Włączenie do programu szczepień coraz młodszych roczników, najpierw 16 i 17-latków, a od poniedziałku również 12-15-latków, to bardzo dobra wiadomość.
Niestety, na razie zainteresowanie szczepieniami w tych grupach nie jest jednak zbyt duże.
Wynika to z obaw rodziców, nawet tych, którzy sami są już zaszczepieni. Przyczyną tych obaw są głównie skutki uboczne szczepionki Pfizera. Można mieć nadzieję, że to tylko słabszy początek i również tempo szczepień u najmłodszych pacjentów przyśpieszy. Tym bardziej, że szczepienia wśród nastolatków prowadzone są też w innych krajach, z bardzo dobrym skutkiem i bez poważniejszych efektów ubocznych, podobnych do tych, które występują w starszych grupach.
Dobra wiadomość jest też taka, że Pfizer zaczął już badania szczepionki na kolejnej grupie wiekowej od 6 miesięcy do 11 lat. Weźmie w nich udział 4,5 tysiąca dzieci ze Stanów Zjednoczonych, Finlandii, Polski i Hiszpanii. Wyniki mają być jeszcze we wrześniu. Niebawem szczepionki dla nastolatków będą jeszcze bardziej dostępne. Dokumenty dotyczące badań w tej grupie wiekowej złożyła właśnie do Europejskiej Agencji Leków kolejna firma – Moderna.
Pamiętajmy, że wśród starszych pacjentów odsetek zaszczepionych jest znacznie wyższy, przez co wirus będzie miał do nich utrudniony „dostęp”. Wirus będzie się starał „przeżyć” i może więc silniej zaatakować młodszych, którzy do tej pory nawet jeśli chorowali, to najczęściej nie mieli objawów. W obecnej chwili nikt nie może przewidzieć jak koronawirus zachowa się wobec dzieci. Czy będzie jak obecnie łagodny, czy zakażenie będzie przebiegało ciężej, bo działanie wirusa będzie bardziej agresywne.
Jesteśmy na dobrej drodze?
– Im więcej zaszczepionych, tym lepiej dla populacji. Ostatnio tempo szczepień jednak zauważalnie zwolniło. Zostali ci, którzy nadal mają obawy i są niezdecydowani oraz ci, którzy są przeciwni. Powinniśmy walczyć o tych, którzy się wahają i szukają informacji, argumentów. Niestety w sieci mogą trafić na wiele mitów i fake newsów propagowanych przez grupy antyszczepionkowe.
To wyjątkowo wytrwała i zmobilizowana grupa. Są wszechobecni w internecie – komentują, dyskutują, ale też obrażają i dyskredytują tych, którzy popierają szczepienia. Jest to zagrożenie, bo to właśnie ich argumenty mogą przekonać niezdecydowanych. Oczywiście w sieci jest też wiele źródeł, gdzie można znaleźć informacje oparte na rzetelnej wiedzy, ale brakuje systemowej i łatwo przyswajalnej promocji szczepień – tak działa amerykańska agencja rządowa CDC, na której stronie wiedza przekazywana jest za pomocą pytań i odpowiedzi. W Polsce są co prawda dostępne strony rządowe, ale to głównie suche informacje.
Pamiętajmy też, że negatywne doświadczenia opisywane w mediach społecznościowych przez osoby, które miały skutki uboczne po szczepieniu nie świadczą o skali zjawiska. Po prostu takie informacje są widoczne, bo ci, którzy zaszczepili się bez problemu rzadko kiedy piszą o tym w internecie.
Czy jest szansa na kontrolę nad epidemią?
– Jest na to szansa. Możemy o tym mówić wtedy, gdy ok. 80 proc. populacji jest odporna. Trudno jednak powiedzieć o nabyciu odporności populacyjnej w skali całego świata, jeśli dostęp do szczepień nie jest równy. Kontrola nad epidemią oznacza, np. błyskawiczne tłumienie pojawiających się ognisk wirusa. Sporo nam jeszcze jednak brakuje do osiągnięcia tego stanu.
W tym momencie w Polsce ochrony nie ma nawet połowa społeczeństwa.
Tym bardziej trudno przewidzieć w jakim kierunku będzie ewoluował SARS-CoV-2 i czy kiedykolwiek stanie się zwykłym wirusem przeziębieniowym. Z jednej strony, z egoistycznych względów wirusy nie dążą do wyrządzenia maksymalnych szkód swoim gospodarzom, bo bez nich by nie przetrwały. Z drugiej jednak – w przypadku SARS-CoV-2 ewolucja może przebiegać w kierunku takich szczepów, które będą uciekać przed wytworzoną ochroną. Wciąż nie mamy pewności jak to się rozwinie.