Mamy kolejny dowód na to, że historia Lublina się nie zamyka. Naukowcy wciąż znajdują niezwykłych bohaterów i opisują związane z nimi wydarzenia. Właśnie opublikowali książkę pełną takich historii. Jedna z nich jest malarska...
Pierwszy plan jak z kolorowych klocków, horyzont z charakterystycznymi wieżami i Bramą Krakowską. Patrzycie na „Lublin, panorama z góry lub wieży kościoła”.
Jego autor - Franz Hohenberger - przyjechał z Wiednia do Lublina, bo 25 marca 1916 zaciągnięto go do armii jako malarza wojennego i wysłano do Generalnego Gubernatorstwa Wojskowego w Polsce. Hohenberger miał wówczas 49 lat i możliwe, że nie był szczęśliwy z takiego obrotu wydarzeń. W Wiedniu musiał rozwiązać prowadzoną od czternastu lat szkołę malarstwa.
Lublin na Praterze
Dwa miesiące później, w maju 1916 roku artysta, którego sztukę fachowcy określają jako realistyczno-impresjonistyczną pokazał kilkanaście lubelskich obrazów na wiedeńskiej Wystawie Wojennej w pawilonie VII poświęconym Lubelszczyźnie.
– Zaskakujące jest to, że mimo iż Lublin miał swój pawilon na prestiżowej wystawie w stolicy monarchii, w tutejszej lokalnej prasie w czasie jej trwania nie znalazła się o tym żadna szczegółowa informacja, a co za tym idzie, nie padło nazwisko Hohenbergera – zauważa Dorota Kudelska w tekście poświęconym artystom austriackiej Kunstgruppe, wiedeńczykom, którzy byli w Lublinie między 1915 a 1918 rokiem.
Warto szukać
Hohenberger, autor tej stosunkowo mało znanej panoramy Lublina, choć namalowanej z oczywistego miejsca - był członkiem formacji, do której należeli także rzeźbiarze, graficy, architekci. Towarzyszyli armii austriackiej, a do ich obowiązków należało krzewienie bieżącej propagandy wojskowej na rzecz monarchii austro-węgierskiej, ale przede wszystkim przygotowywanie materiałów wizualnych tworzonych z myślą o wykorzystaniu ich przez historiografię.
– Zabrali pamięć i obrazy miasta nad Bystrzycą do stolicy nad Dunajem, gdzie pokazali je w jednej z najsławniejszych europejskich galerii. Obrazów warto nadal szukać – pisze Dorota Kudelska, a jej opowieść można potraktować jako początek detektywistycznych działań. Bo znamy tylko niewielką część „naszych” prac austriackich malarzy. O istnieniu reszty wiemy jedynie z katalogów wystaw czy dokumentów do których dotarła autorka.
Pamięć i obraz
Tekst poświęcony mało znanemu wycinkowi historii Lublina z czasów I wojny światowej jest jednym z siedemnastu tworzących książkę „Lublin przez siedem wieków. Wydarzenia i ludzie”, która właśnie się ukazała.
– Autorzy opisują wydarzenia i ludzi, których historie nie są powszechnie znane. Niektóre z tematów poruszano już w pracach naukowych ale wówczas trafiały jedynie do wąskiego grona specjalistów. Kieruję się zasadą, by nie powielać starych rzeczy – tłumaczy prof. Eugeniusz Niebelski, pytany dlaczego czytelnik ma sięgnąć po kolejną publikację, jaka ukazuje się w związku z 700 urodzinami miasta.
Opowieść o artystach z Kunstgruppe jest idealnym potwierdzeniem opinii redaktora publikacji, który uważa, że historia Lublina się nie zamyka i długo nie zamknie.
Mało kto wie
Powstanie książki jest związane z konferencją naukową, jaka odbyła się jesienią 2016 roku w Lublinie. Znajdziemy tu też teksty, które powstały dodatkowo. Autorami są historycy, poloniści, historycy sztuki - od magistrów po profesorów - z KUL-u, UMCS-u, IPN-u oraz Muzeum na Majdanku.
– Gdybym miał prywatnie wybrać z książki teksty, by je polecić, to oprócz wspomnianej historii austriackich artystów mogę wymienić mało znany wątek z czasów II wojny światowej. Marta Grudzińska zajęła się sprawą niemieckiego obozu dla jeńców Żydów, żołnierzy września. Obóz wiele lat działał przy ulicy Lipowej 7, w miejscu gdzie dziś stoi Plaza. To nie jest historia upowszechniona, bo nie ma w powszechnej świadomości wiedzy, że Żydzi służyli w Wojsku Polskim. Podobnie ciekawą sprawą jest historia nam bliższa, bo z 1956 roku. O wypadkach na Węgrzech w tamtym czasie wiedzą wszyscy ale już to, że w Lublinie była organizowana pomoc dla Węgrów wie bardzo mało osób. O tym napisała Ewa Rzeczkowska. Jerzy Żywicki pokazuje postać architekta Henryka Paprockiego. Można powiedzieć, że to bardzo znana osoba, bo wszyscy codziennie mijamy budynki, które zaprojektował. Tylko mało kto wie, że to są kamienice Paprockiego – mówi prof. Eugeniusz Niebelski.
Sam jest autorem tekstu poświęconego manifestacjom patriotycznym w Lublinie, które poprzedzały powstanie styczniowe. Jest zdania, że tamte manifestacje miały swoje analogiczne formy w latach „Solidarności”. Te same lubelskie ulice, place i kościoły były miejscami manifestacji i mszy w 1861 jak w latach 1980-1981.
* Publikacja “Lublin przez siedem wieków. Wydarzenia i ludzie” ukazała się nakładem Wydawnictwa KUL.