Jaka jest pogoda, każdy widzi. Właściwie trudno o gorszą. Metrowe zaspy, zamiecie, a śnieg ciągle sypie i sypie. Żeby się gdziekolwiek dostać nie wystarczy dobry samochód z napędem na cztery koła.
Ani helikopter. Tymczasem w Maryninie pod Radawcem mieszka sobie pan Tomasz Jusyn i nie ma z dojazdem większych problemów. Skonstruował motosanie napędzane wielkim śmigłem.
Trabant lepszy od BMW
Teraz w motosaniach jest silnik od trabanta. Ten motocyklowy był za ciężki. Motosaniami trochę nosiło na zakrętach. Konstrukcja pojazdu jest dość prosta. Centralne miejsce to niebieska gondola (przyczepa od junaka) oparta na trzech płozach. Z tylu, za gondolą, na małym rusztowaniu, silnik. Za nim spore śmigło. A czemu właściwie śmigło? - Bo mieszkam przy lotnisku - śmieje się Tomasz Jusyn. - Poza tym, skuter na gąsienicach każdy może sobie kupić.
Półtorej godziny
- Silnik od trabanta chodzi praktycznie cały czas na maksymalnych obrotach i pali więcej jak w samochodzie. Pełny bak starcza na jakieś półtorej godziny jazdy - wyjaśnia Tomasz Jusyn. - Chcę dobudować specjalne urządzenie do spowalniania obrotów, wtedy śmigło będzie efektywniej pracować.
Pojazdem kieruje się bardzo prosto: kierownicą. Zamiast pedału gazu jest przepustnica, podobna do tych w motorówkach. I w cale nie trzeba dużo siły. - Takim pojazdem jeździ się łatwo i fajnie. Często z niego korzystam - mówi Katarzyna Jusyn, córka konstruktora.
Córki jeżdżą, żona raczej nie
Jedyną "nie zarażoną” osobą jest właśnie pani Barbara. - Jeżdżę normalnym samochodem, a motosaniami nie jeździłam i raczej nie będę - śmieje się. - Mąż od początku małżeństwa miał takie hobby i ja je akceptuję. W końcu są inne; o wiele gorsze.
Wycieczki tak, wyścigi nie
Podobne plany ma kolega pana Jusyna. - Też ma takie motosanie, tyle że dwumiejscowe i zadaszone. Są trochę wolniejsze od moich i mniej statyczne. Czy się ścigamy? - zastanawia się nasz bohater. - Nie, raczej robimy sobie wspólne wycieczki po okolicy.
- Sporo ludzi też chciałoby takie mieć. Czasami się nawet pytają męża, czy nie zrobiłby im takich samych - mówi Barbara Jusyn.
Koła z całej Polski
Jesteśmy w jego królestwie: w garażu. Pod folią stoi pamiętna tatra, obok wykończony już motocykl BMW. Teraz na warsztat trafiło NSU. - Po jedno koło musiałem jechać do Inowrocławia, po drugie, w przeciwnym kierunku, do Wrocławia. Sporo części trzeba poszukiwać za granicą, tylko niektóre można dostać w kraju. Przeważnie na zlotach czy rajdach pojazdów zabytkowych.
Na razie jednak Tomasz Jusyn wraz z córkami jeździ własnymi motosaniami. Póki jest dobra pogoda... tzn. póki jest śnieg. - I to nie mokry. Ten jest najgorszy. Bardzo ciężko się po nim jeździ.