- Moja praca polega na byciu kimś w rodzaju mediatora pomiędzy zwierzęciem a właścicielem. Zawsze wychowywałem się wśród zwierząt, lubiłem je obserwować, wyciągać wnioski - mówi Dariusz Ornal, zoopsycholog.
– Wielu pacjentów by się nie dało w ogóle położyć na taką kozetkę. A tak serio, to moja praca polega na byciu kimś w rodzaju mediatora pomiędzy zwierzęciem a właścicielem. Zawsze wychowywałem się wśród zwierząt, lubiłem je obserwować, wyciągać wnioski. To się bardzo przydało przy szkoleniu psów. Później poszerzałem swoją wiedzę w Europejskim Studium Psychologii Zwierząt, gdzie uzyskałem kwalifikacje tresera i zoopsychologa.
• Trudniej coś wynegocjować u zwierzęcia czy właściciela?
– Zdecydowanie u właściciela
• To znaczy, że jedynym problemem zwierzęcia jest jego człowiek?
– Opiekun, który nie rozumie, co pies czy kot chce mu na swój psi czy koci sposób powiedzieć.
• A co może mówić pies, który zamiast ślicznie wyglądać na kanapie demoluje mieszkanie, gdy właściciele pracują?
– To akurat nie jest trudnie do zrozumienia. Albo w tej rodzinie jest zaburzona hierarchia, a to pies czuje się przywódcą stada i kiedy co rano to stado mu znika z pola widzenia, to on cierpi z tego powodu. Albo to jest pies, który był w dzieciństwie lulany, zabawiany, doglądany i żył bardzo blisko swego pana, a ten nagle zostawia zwierzaka na 8 czy 10 godzin w pustce. I zwierzę tęskni. Skrajne przypadki samotności mogą być takie, że zwierzak się samookalecza, gryzie ogon, wylizuje rany na łapach. W obu przypadkach to właściciel powinien się zastanowić nad sobą, nie pies.
• Ale pan się zajmuje też kotami. Podobno koty są niesterowalne. Jedni uważają, że dlatego, że żyją we własnym świecie inni, że są za głupie na naukę.
– Koty żyją we własnym świecie, nie są tak społeczne jak psy. Ale absolutnie nie są złośliwe czy stronnicze. Zapewniam, że kot sikający na pościel to kot, który już wyczerpał wszelkie inne sposoby poinformowania właścicieli, że coś jest nie tak. To nie jest kot, który złośliwie niszczy pościel. Kot jest zwierzęciem, którego zwyczaje trzeba uszanować, postępuje się z nim bardzo łagodnie i delikatnienie. I przede wszystkim cierpliwie. Pies bez problemu zaakceptuje wymianę mebli czy dywanów w domu. Dla kota to tragedia. Ale wystarczy zastosować kompresy familiaryzacyjne, żeby sobie z tym poradzić…
• Jakie kompresy?
– Kot ma na policzkach i dole pyszczka gruczoły zapachowe. Gdy się o nas ociera, to nie z miłości. Tak ociera się też o przedmioty. Ludzi i rzeczy znaczy swoim zapachem. Wystarczy zebrać na szmatkę koci zapach z tych miejsc i wetrzeć go w nowe nabytki do domu. Dla człowieka to niezauważalne, dla kota bardzo istotne. Podobna wymiana zapachów pomaga przy wprowadzaniu do domu drugiego kota.
• A zwierze powinno sobie samo radzić?
– Kot, który ma żwirek kupiony zgodnie z gustem właściciela, czyli pachnący np. kwiatowo, załatwia się koło kuwety. Tak sobie radzi. I jest zdziwiony, że właściciel krzyczy albo wymyśla kary zamiast pomyśleć w sklepie ze żwirkiem po kociemu, a nie po ludzku.
• To powinno być proste: znajduję kociaka na działce, przynoszę do domu i daję mleko, a on mi się układa na kolanach i mruczy podczas głaskania.
– Nie będzie proste. Po pierwsze kociak rodziców wolno bytujących o wiele trudniej się przyzwyczai do mieszkania niż potomek kotów od pokoleń mieszkających z człowiekiem. Im młodszy kotek, tym socjalizacja jest łatwiejsza. Po drugie, nie każdy kot lubi leżeć na kolanach właściciela. Ludzie słysząc warczenie psa dają mu spokój. Kot nie warczy tylko macha ogonem. A człowiek ignoruje te sygnały, głaszcze dalej. Pół biedy, gdy zwierze ucieka przed nadmiarem pieszczot. Ale bywa że miły kot nagle drapie albo gryzie. I człowiek się irytuje, dlaczego mruczek, który miał być przytulaną, przytulanką nie jest. To ja wówczas radzę zakup pluszowej zabawki.