• Bardzo podoba mi się pani nowy album „Życie ładna rzecz” i dziwię się, że dość słabo się sprzedaje.
– Jak się nie ma wsparcia ze strony dużego radia, to tak to wygląda.
• Nie rozumiem. Na longplayu jest z pięć piosenek nie gorszych od „Małgośki”. I radia nie chcą ich grać?
– Tak jest. Zetka i RMF selekcjonują piosenki poprzez jakieś dziwne badania i w tych badaniach moje utwory odpadają. Na szczęście grają mnie lokalne stacje.
• A telewizja?
– Pomogła mi Dwójka, która pokazała koncert, i Polsat, w którym chodziło wideo do „Marusi”. Ale to wszystko nie wystarczyło, żeby ludzie dowiedzieli się, że wydałam nowy materiał. Skutek jest taki, że „Życie ładna rzecz” rozeszło się w dziesięciu tysiącach egzemplarzy.
• My tu sobie narzekamy, ale z drugiej strony wiele artystów marzy o takim nakładzie.
– Być może, ale mnie to nie zadowala. Dlatego wyruszyłam w prawie półroczną trasę koncertową, na której promuję nowe piosenki. Rozpoczęła się ona 30 marca w Poznaniu i potrwa do połowy września.
• Słynie pani z ekstrawaganckich kostiumów. Jak wyglądają te na nowej trasie?
– Występuję, na przykład, w panterkach z czerwonymi lampasami, w amerykańskiej wojskowej kurtce z naszytymi czerwonymi różami i z pacyfką na szyi. Dla mnie kostium jest ważny, dodaje mi pewności siebie, a i publiczność byłaby rozczarowana, gdybym wyszła na scenę w ubraniu prosto z ulicy.
• W Lublinie wystąpi pani dwukrotnie: najpierw w Teatrze Osterwy, potem na placu Zamkowym. Oba koncerty dość nietypowe, w dziwnych miejscach, pierwszy na dodatek zamknięty.
– W Lublinie jest kłopot z salami. Nie da się jednorazowo wystąpić dla dwóch, czy trzech tysięcy osób. Jedynym dużym obiektem jest hala MOSiR, która jest fatalna akustycznie. Stąd te podwójne grania.
• Rozumiem, że hali nie darzy pani sentymentem. A ma pani jakieś ulubione miejsca w Lublinie?
– Ja prawie nie znam Lublina. Życie koncertowe toczy się zwykle tak, że przyjeżdża się do sali, gdzie ma się wydarzyć koncert, robi się próbę, potem je się obiad, daje się występ, a następnie wraca się do domu. Wiem, że w Lublinie jest wiele pięknych miejsc, sama, przejeżdżając ulicami, zauważyłam, że ma piękną, typowo polską architekturę. Niestety, nie miałam dotąd okazji dokładnie zobaczyć miasta.
• Nie chciałbym wypominać pani wieku, bo dla mnie jest pani zawsze młoda. Ale faktem jest, że śpiewa pani ze trzydzieści lat. Jest kilka piosenkarek z podobnym stażem, które bardzo lubię, jak, na przykład, Halina Frąckowiak czy Grażyna Łobaszewska. Ale o nich tak wiele nie słychać, nie nagrywają regularnie nowych albumów, tak jak pani. Pani się to udaje.
– Ja rozumiem te osoby, które odpuściły. Czas jest bardzo niesprzyjający. Ludzie nie chcą kupować płyt tak, jak jeszcze kilka lat temu. Coraz trudniej jest się poruszać po firmach fonograficznych i mediach. Trzeba ciągle stawać na paluszkach. Całe życie jest podporządkowane karierze, poświęca się prywatność, nadweręża zdrowie. To jest opłacone ogromnym stresem, bezsennością. Ja też często przeżywam chwile załamania, bywam zrozpaczona bezsilnością. Ale z drugiej strony nie umiem żyć bez całego tego zamieszania, bez sceny, bez mikrofonu, bez kontaktu z fanami. I to mnie napędza.
• Na przełomie maja i czerwca do sklepów trafi reedycja „Życie ładna rzecz”. Czym będzie się różniła od wersji pierwotnej?
– Dodatkowymi utworami. Będzie kompozycja Zbyszka Hołdysa, będzie utwór Przemka Myszora z grupy Myslovitz i utwór Sławomira Sokołowskiego.
• O, to zapowiada się bardzo interesująco. Jak doszło do współpracy z tymi twórcami?
– Ze Zbyszkiem znamy się od dawna. On właściwie u mnie zaczynał profesjonalną karierę na początku lat 70. Wyciągnęłam go do swojego zespołu jako bardzo młodego chłopaka z klubu studenckiego Medyk, gdzie grał z grupą Dzikie Dziecko. Ostatnio spotkaliśmy się w MTV Classic, gdzie on prowadzi autorską audycję. Zapytałam, czy by czegoś dla mnie nie napisał. No i napisał.
Jeśli chodzi o Myslovitz, to dostałam od nich demo z trzema utworami, wszystkimi dobrymi. No, ale wiadomo, że reedycja to nie drugi longplay i musiałam opowiedzieć się za jedną piosenką. Tym bardziej, że trzeba było jeszcze zmieścić kawałek Sławka Sokołowskiego ze słowami Jacka Cygana, napisany specjalnie na festiwal opolski.
• Do koncertu Premiery?
– Tak. Ale wystąpię także w specjalnym koncercie na czterdziestolecie Opola.