(fot. Maciej Kaczanowski/archiwum)
ROZMOWA Z Piotrem Matejem, dyrektorem Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie.
• Jak wygląda sytuacja finansowa szpitali marszałkowskich?
- Dług wszystkich szpitali marszałkowskich w listopadzie ubiegłego roku był już na poziomie 959 mln zł, ale w grudniu spadł do 895 mln zł. Największym spadkiem może pochwalić się Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej: o ok. 39 mln zł, szpital wojewódzki w Białej Podlaskiej: o ok. 14,5 mln zł oraz szpital wojewódzki przy Kraśnickiej: o 8,7 mln zł. O ponad 2,8 mln zmniejszył się dług Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. W nieco mniejszym zakresie spadły natomiast zobowiązania w szpitalu wojewódzkim im. Jana Pawła II w Zamościu: o ok. 659 tys. zł i szpitalu wojewódzkim im. Jana Bożego w Lublinie o blisko 323 tys. zł. Sytuacja nadal nie jest stabilna, ale wskazuje na pierwsze trendy w kierunku zatrzymania zadłużenia. Nadal największym dłużnikiem jest szpital przy al. Kraśnickiej w Lublinie, którego dług jest już prawie na poziomie 370 mln zł. Szpital już trzeci miesiąc z rzędu będzie musiał pożyczać pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników. W listopadzie i grudniu pożyczył na to w sumie 16 mln zł.
• Czy programy naprawcze przyniosą realne efekty w walce z zadłużeniem?
- Programy naprawcze są koniecznością wynikającą z przepisów prawa. Działania te są niekiedy radykalne, co budzi sporo emocji. Tak jest np. w szpitalu przy al. Kraśnickiej. Zmiany przewidziane w programie naprawczym nie są jednak wdrażane od razu, mają one charakter ewolucyjny. Dyrektor cały czas rozmawia z przedstawicielami związków zawodowych reprezentujących różne grupy zawodowe. Jest otwarty na merytoryczne uwagi, które uwzględnia w realizacji. Działalność tego szpitala na pewno nie zbilansuje się w tym roku, bo dług narastał przez wiele lat. Zakładamy, że zacznie się bilansować w ciągu trzech lat.
• Co już udało się zrobić?
- We wszystkich naszych jednostkach, nie tylko w Lublinie, ale też w regionie, zweryfikowano koszty pracy i usług zewnętrznych. Nieporozumieniem była np. sytuacja kiedy jakością czy kwestiami technicznymi zajmowały się aż cztery komórki organizacyjne, z czym wiązały się też np. dodatkowe umowy-zlecenia czy kontrakty. Tak było np. w szpitalu przy Kraśnickiej czy szpitalu Jana Bożego. Z kolei w szpitalu w Radecznicy dyrektor miał aż czterech zastępców. Teraz we wszystkich większych szpitalach dyrektor ma dwóch zastępców, a w mniejszych jednego. W samym szpitalu przy Kraśnickiej od 2010 do 2018 roku liczba pracowników wzrosła z 1329 do 1680, co wielokrotnie zwiększyło koszty związane z wynagrodzeniami. A to z kolei w dużej mierze przyczyniło się do wzrostu zadłużenia.
• Co poza tym?
- Zmiana, która ma pomóc w oddłużeniu dotyczy także zakupów leków. Trzeba było zrezygnować z tzw. zakupów pakietowych, które zamiast oszczędności oznaczały większe koszty. Kiedy na liście mamy kilkaset pozycji lekowych to grupując je w pakiety ograniczamy jednocześnie liczbę dostawców. Takie zakupy obsługuje tylko kilka firm, które mogą się bez problemu umówić co do cen i je zawyżyć. Kiedy zwiększamy liczbę dostawców rezygnując z pakietów wykluczamy taką możliwość. Kolejnym działaniem są grupowe zakupy leków dla kilku szpitali, co także obniża cenę.
• Jaka jest szansa na kredyt w Banku Gospodarstwa Krajowego, który umożliwiłby konsolidację zadłużenia szpitala przy Kraśnickiej?
- Dzięki temu kredytowi koszty obsługi zadłużenia spadłyby o połowę: z 18 mln zł do ok. 9 mln zł. Decyzja o przyznaniu kredytu jeszcze nie zapadła. Do końca stycznia mamy przedstawić bankowi biznesplan dotyczący szpitala i dotychczasowe efekty planu naprawczego. Na tej podstawie analitycy przygotują opinię. Na ostateczną decyzję trzeba będzie poczekać ok. 2 miesięcy.
• Jak wygląda realizacja programu naprawczego przy Kraśnickiej, który budzi wiele kontrowersji, m.in. ze względu na planowane cięcia etatów czy przenoszenie oddziałów?
- Sytuacja jest dynamiczna, rozmowy cały czas trwają. W tym momencie mogę potwierdzić, że najprawdopodobniej zostanie przeniesiony pododdział onkologiczny z Kraśnickiej do COZL, a także oddział neurologiczny ze Szpitala Neuropsychiatrycznego na Kraśnicką oraz otolaryngologiczny ze szpitala Jana Bożego do COZL. Neurologia i otolaryngologia zostaną przeniesione już w marcu. Oddział onkologiczny musi poczekać aż w COZL pojawi się planowane 200 łóżek dla pacjentów. Przenosiny oddziałów są możliwe na zasadzie cesji kontraktu podpisanego z NFZ. Jedynym warunkiem, jaki stawia w takich przypadkach NFZ jest zachowanie aktualnego stopnia referencyjności szpitala. Chodzi o to, żeby szpital wysokospecjalistyczny nie stracił tego statusu poprzez przeniesienie oddziałów. Mogę zapewnić, że nie ma takiego zagrożenia w żadnym z tych przypadków.
• Jakie pierwotne założenia naprawcze nie doczekają się realizacji?
- Przy Kraśnickiej zostaje oddział chirurgii piersi oraz oddział urologiczny, które były pierwotnie przeznaczone do przeniesienia. Oddział urologiczny będzie działał samodzielnie, tak jak dotychczas, natomiast oddział chirurgii piersi zostanie połączony z oddziałem chirurgii ogólnej. Podobnie jest też w przypadku poradni neurologicznej i poradni rehabilitacyjnej w Szpitalu Neuropsychiatrycznym. Ostatecznie przenosiny dotyczą tam tylko oddziału neurologicznego i poradni laryngologicznej, a poradnie neurologiczna i rehabilitacyjna zostają. Szpitalowi udało się porozumieć z NFZ w sprawie kontraktu na oddział wewnętrzny psychosomatyczny, co poprawi jego sytuację finansową.
Nie są też przesądzone przenosiny oddziału alergologii i chorób płuc szpitala przy Kraśnickiej. Pierwotnie zakładaliśmy, że przejmie go szpital Jana Bożego, w którym docelowo ma powstać Centrum Pulmonologii. Będziemy występować w tej sprawie o opinię m.in. do konsultantów wojewódzkich, którzy określą np. czy w takim centrum alergologia jest niezbędna.
• W szpitalu przy Kraśnickiej jest zatrudnionych 1800 osób, w tym 200 na kontraktach. Ile straci pracę w efekcie programu naprawczego?
- Nie chcę o tym mówić, bo program naprawczy jest w trakcie realizacji i decyzja w tej sprawie należy do dyrektora szpitala. Do tej pory w związku z programem naprawczym zostało rozwiązanych 16 umów-zleceń i 9 kontraktów. Dyrektor nie przedłuża też umów, które wygasają. Zmniejszane są też wymiary etatów. Na razie nie było wypowiedzeń. Zapewniam, że w związku z przenoszeniem oddziałów nikt nie zostanie bez pracy, w żadnej grupie zawodowej. Będzie mógł pracować w macierzystej jednostce, albo w szpitalu, który będzie przejmował oddział czy też w COZL, który oddaje do dyspozycji pacjentów blisko 200 łóżek. Dotyczy to zarówno personelu medycznego jak i niemedycznego.
• Co z argumentami lekarzy m.in. oddziału kardiologii dotyczącymi braku możliwości pracy w okrojonym zespole, który będzie musiał obsługiwać oddział i poradnię?
- Obecnie na oddziale kardiologii jest 18 lekarzy w tym 4 kardiologów interwencyjnych na kontrakcie. Ze statystyk wynika, że optymalna liczba lekarzy w stosunku do wykonywanych tam świadczeń to 14. Inne nasze szpitale - np. w Białej Podlaskiej - przy podobnym potencjale wykonują więcej procedur i zabiegów.
• Co z Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, które nadal walczy o 120 mln zł, czy rzeczywiście potrzebuje aż tak dużych pieniędzy?
- Konieczne jest na pewno 40 mln zł na wyposażenie i sprzęt. Jest to niezbędne do przyjęcia pacjentów po remoncie i przebudowie, która kończy się pod koniec lutego. O przyznanie takiej kwoty na ten rok walczy COZL. Nie udało się uzyskać dotacji z rezerwy celowej budżetu państwa, która w końcu roku najczęściej jest zbyt mała na tak duży projekt. Obecny wniosek, złożony już przez szpital, dotyczy budżetu państwa na ten rok. Szpital złożył wniosek do wojewody lubelskiego o ocenę celowości inwestycji, do przygotowania której został zobowiązany. Ta ocena za pośrednictwem wojewody zostanie złożona do Ministerstwa Zdrowia. Kolejne 80 mln zł potrzebne jest na 2021 rok na podniesienie statusu pełnoprofilowego centrum, które dzięki tym pieniądzom mogłoby korzystać np. z sieci teleinformatycznej umożliwiającej konferencje czy konsultacje na żywo z ekspertami z całego świata.
Napięta sytuacja w szpitalu przy al. Kraśnickiej
Sytuacja w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie jest coraz bardziej napięta. Pracownicy obawiają się o losy placówki. Według nich na prowadzonej w szpitalu restrukturyzacji ucierpią przede wszystkim pacjenci. Związkowcy nie wykluczają protestów. Jednak jeszcze nie teraz.
Wczoraj przedstawiciele wszystkich związków zawodowych działających w szpitalu spotkali się z marszałkiem. - Pytań jest wiele. Naszym zdaniem to, co się dzieje w szpitalu zmierza m.in. do likwidacji przychodni specjalistycznej. Wskazują na to liczby. Przychodnia przyjęła w ubiegłym roku 180 tysięcy pacjentów. Tymczasem plan jest taki, żeby w tym roku było to zaledwie 30 tysięcy osób. Co ma zrobić pozostałe 150 tysięcy? Gdzie mają pójść? - pytał przed spotkaniem Jacek Zięcina, przewodniczący NSZZ „Solidarność 80”, działającego w szpitalu przy Kraśnickiej. - Liczymy, że marszałek powie wprost, jakie są faktyczne plany co do tego szpitala. To nie jest walka o miejsca pracy. To jest walka o miejsce do leczenia, którego wszyscy potrzebujemy – podkreśla Zięcina.
- W szpitalu panuje chaos, mają być przenoszone oddziały, likwiduje się łóżka, nie wiadomo tak naprawdę jaki będzie los pracowników. Te informacje są trzymane w tajemnicy - dodawał Mariusz Gnat, przewodniczący związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu przy Kraśnickiej. - Rozważamy podjęcie zdecydowanych działań, nie wykluczamy manifestacji. Być może skończy się jak w Rzeszowie, gdzie niedawno odbyła się ogólnopolska manifestacja pielęgniarek.
- Udało się zatrzymać na Kraśnickiej oddział urologii oraz chirurgii piersi, który będzie połączony z chirurgią ogólną, ale to dopiero początek walki o szpitale. Żeby je oddłużyć konieczny jest zastrzyk finansowy z budżetu państwa. Inne działania mają charakter krótkofalowy i często pozorny - uważa Marta Wcisło, posłanka PO, która przygotowuje interpelację do ministra zdrowia w sprawie zadłużenia szpitali oraz apel „Na ratunek szpitalom”. - Finansowanie na zasadzie ryczałtu nie sprawdza się, bo te pieniądze nie pokrywają rzeczywistych kosztów, jakie szpital ponosi. A to prowadzi do zadłużenia.