Rozmowa z Łukaszem Tylcem z lubelskiej firmy Zabij Szkodnika.
• Byłam ostatnio u jednej rodziny na ul. Lubartowskiej. Są tak pogryzieni przez pluskwy, że całe lato mieszkali na działce. Jak duży to problem w Lublinie?
– Problem jest duży i jest wszędzie. Nie tylko na Lubartowskiej. I nie ma to nic wspólnego z brudem. W mieszkaniu może być Meksyk, ale może też być służba sprzątająca trzy razy w tygodniu. Jeśli ktoś przyniesie do domu pluskwę, to mu sprzątanie nie pomoże.
• Skąd można pluskwę przynieść?
– Z samolotu, pociągu, środków komunikacji miejskiej. Z przedszkola, ze szkoły i ze żłobka. Z hotelu, bursy, sanatorium. Ze sklepu z używana odzieżą, meblami, elektroniką.
• Z któregoś z lubelskich osiedli macie w tej sprawie więcej telefonów niż z innych?
– Nie, pluskwy są wszędzie. Dzwonią ludzie z kamienic na Starym Mieście, bloków na Czechowie czy domków na Węglinie. Z Kraśnika, Puław, Lubartowa, ale też z małych miejscowości.
• Załóżmy, że przyniosłam sobie pluskwę do domu. Co powinnam zrobić?
– Na początek można spróbować załatwić sprawę termicznie. Albo pluskwę przegrzać albo wymrozić. Parownica to metoda tańsza. Droższa to wymrażanie. Ale mieliśmy kiedyś klienta, co wymrażał, wymrażał i nic nie działało. „A czym pan wymraża? Ma pan ciekły azot?” – pytam go. „No nie, kupuję zamrażacze w spreju dla sportowców”. Jak już jest bardziej rozwinięta, to potrafi siedzieć w elektronice. W telewizorze, w laptopie, w dekoderze. Tam już jej ciekłym azotem nie usuniemy. Ani nie wygrzejemy.
• Co wtedy?
– Pozostają techniki chemiczne. Ta walka jest trudna, bo pluskwa nabywa odporność na dany preparat. Potrafi też w jego obecności się zahibernować. Niektórzy twierdzą, że nawet do roku czasu. Wtedy nic jej nie zrobimy. Bo wówczas nie je, nie chodzi, nie oddycha. Więc preparatu też jej nie podamy.
My robimy to tak: trzy zabiegi oddalone od siebie miedzy 14 a 21 dni. Mieszkanie do zabiegu trzeba przygotować. Odsunąć meble od ścian, zdemontować listwy przypodłogowe, kontakty i włączniki świateł. I tu się zaczyna problem, bo znajdzie się firma pana Henia, gdzie „jak państwo nie chcecie to wcale nie trzeba niczego odsuwać”. A później ten sam pan Henio powie: „Jaka reklamacja? Znów skądś pluskwę przywieźliście”.
Wiem, że tak jest, bo na dziesięć telefonów w sprawie pluskwy faktycznych zleceń mam pięć. Ludzie mówią mi wprost: „Znaleźliśmy firmę, która nie każe niczego odsuwać, a jedynie wyjść z domu na dwie godziny. To my panu dziękujemy.”
• I co pan wtedy na to?
– „Również dziękuję, ale numer do mnie proszę sobie zostawić.” Mijają cztery-pięć miesięcy i dzwonią znowu. Cześć się nie przyznaje, ale część mówi otwarcie: „U pana trzeba było przestawiać, odkręcać i wychodzić. Ale teraz jednak chcielibyśmy u pana spróbować.”
Pluskwa musi gryźć żeby żyć, więc problem widać w postaci ugryzień, a w późniejszym etapie także odchodów: brązowych kropeczek na meblach, narożnikach, na łóżku. Bytuje w okolicach człowieka, ale w danym mieszkaniu nie wszyscy muszą być gryzieni.
Pluskwa wybiera sobie żywiciela – najbardziej atrakcyjnego dla niej producenta dwutlenku węgla w danym mieszkaniu czy domu. Możemy spać w jednym łóżku i pani będzie gryziona, a ja nie. Lub my nie będziemy, ale dziecko za ścianą już tak. Na naszą atrakcyjność (dla owada) wpływają równe rzeczy: sposób odżywiania się, alkohol, papierosy, częstotliwość mycia się.
W większości przypadków jest tak, że pojawia się do miesiąc od przyjazdu z jakiegoś hotelu. Ale zdarza się też tak, że wracając w zimie zmarznie na brzegu torby, wejdzie w hibernację i dopiero po sześciu miesiącach obudzi się i stwierdzi, że jest głodna.
• Jest w ogóle możliwa do wytępienia?
– Tak, jest. Ale podobnie jak w przypadku szczurów: jeżeli administracje będą wytaczać „najcięższe działa” czyli najtańsza firma i pryskamy klatkę schodową, to nie zadziała. Przede wszystkim: pluskwa nie żyje na klatce.
• Są tacy, co próbują walczyć sami.
– To kolejny błąd. Pluskwa się uodparnia. Często się zdarza, że jedziemy do kogoś i słyszymy: „pryskałem takim czymś i nawet dawkę podwójną dałem”. Pytam wtedy: „A czy jak idzie pan do lekarza i lekarz panu zaleca dziesięć zastrzyków przez dziesięć dni to pan te zastrzyki załatwia przez dwa dni?” Dlaczego ludzie nie stosujecie się do etykiety producenta?
Większe dawki silnie działają na osobniki dorosłe. Nie działają natomiast na jaja ani na nimfy. Za to jaja nadbierają odporności i w efekcie dana grupa chemiczna już na tego owada nie działa.
Albo taka historia: „Meble spaliliśmy, panele zerwaliśmy, łóżka dawno wyrzucone, a ona dalej jest. Ile będzie kosztowało usunięcie tego chemicznie?” Podaję cenę – 900 zł za trzy zabiegi. I słyszę w słuchawce jak żona syczy do męża: „zatłukę cię”.
• Ludzie myślą, że to tak drogie, że trzeba działać na własną rękę?
– Kierują się też wstydem. A jak ktoś się dowie, że miałem pluskwę?
• Wystarczy, że ja zwalczę czy sąsiedzi też powinni?
– Wszystko zależy od tego kto i czym walczy. Jak przyjdzie do sąsiada pan Henio i zleje preparatem za stówkę to znów pojawią się całej kamienicy, bo będą uciekały od chemii do mieszkań gdzie jej nie ma.
• Problem rośnie czy maleje?
– Problem jest coraz większy. Pamiętam, że w 2004-05 roku rozmawialiśmy w branży o tym, że kiedyś było coś takiego jak pluskwa... A potem w 2004 weszliśmy do Unii Europejskiej, zaczęliśmy więcej jeździć, bogacić się, zaczęły przyjeżdżać meble z Holandii. Co za głupi Holender, takie meble wystawił! Tyle, że ten Holender wcale nie był głupi. Meble wystawił, bo go gryzły. Może je nawet opisał, że zainfekowane, ale nie po polsku, więc Polak nie przeczytał...
A pluskwy możemy podzielić na pluskwy wschodnie i pluskwy zachodnie.
• Czym się różnią?
– Z tą przywieziona zza wschodniej granicy problem jest mniejszy, bo albo ktoś nie robił z nią nic i jest podatna na wszystko. Albo walił ją preparatem spoza europejskich norm i standardów. Takim czymś co zabija wszystko. Dobrze, że w ogóle lokatorzy przeżyli.
Z kolei UE cały czas zmniejsza liczbę preparatów i dawki. Bo unijna polityka prowadzi do ochrony owadów, nie ludzi. Niektóre skuteczne preparaty zostały wycofane, ze względu np. na jakiegoś pajączka. Nikt nigdy go nie widział, ale podobno żyje w tej części Europy. I w efekcie ludzie mają masakry z pluskwami, a nie ma czym walczyć, bo nie daj Bóg padłby ten zagrożony pajączek. W efekcie zachodnie pluskwy są bardzie odporne.
• Ludzie więc przemycają ze wschodu jak zakazane w UE środki ochrony roślin?
– Zdarza się.
• Więcej macie zleceń na pluskwy czy na szczury?
– I na to, i na to. Zleceń nam nie brakuje.