To on rozreklamował lubelską restaurację „Ulice Miasta”. Właśnie tam wzięła początek tzw. lubelska afera łapówkarska. Teraz do „Ulic Miasta” przychodzą ciekawscy, którzy chcą „nakryć” na gorącym uczynku spiskowców z Ratusza. Ale władza omija staromiejską restaurację szerokim łukiem.
Przy okazji afery, Robaczewski okazał się świetny w jeszcze jednej dyscyplinie: skracaniu. Udało mu się skrócić na rok nazwisko Mariusza Deckerta do Mariusza D.
– Wiedzieliśmy od razu, że ta sprawa zostanie umorzona – mówi Andrzej Mańka, szef LPR na Lubelszczyźnie. – Ale nawet ta pewność nie zwalniała Arka z powiadomienia odpowiednich służb o tym, że korupcyjna propozycja w ogóle padła. Bo Arek jest bardzo uczciwym człowiekiem. Nie jest intrygantem.
Arkadiusz Robaczewski przyjechał do Lublina piętnaście lat temu na studia. Towarzyszyła mu żona i maleńka córeczka. Studiował filozofię. Był ulubionym uczniem ojca prof. Alberta Krąpca, tomisty. Robaczewski, jak na prawdziwego ucznia przystało, uparcie bronił filozoficznych tez swojego mistrza. Mimo że jak twierdzą znajomi Robaczewskiego, w Bydgoszczy grał w zespole punkowym i był „luzakiem”, na KUL nagle spoważniał. Nie tolerował nawet długich włosów u mężczyzn. Studentów z długimi włosami wypraszał z sali. Ale był typowym przywódcą. I to sprawiało, że ludzie słuchali go i do niego lgnęli.
Andrzej Mańka dodaje, że teraz kolega Robaczewski swoje talenty poświęca niemal bez reszty służbie publicznej. Szczególnie pracy z młodzieżą w ramach Instytutu Edukacji Narodowej, którego jest szefem.
Skąd wziął się instytut? To właśnie efekt wielkiej miłości Robaczewskiego do Radia Maryja. Został utworzony po to, żeby kształcić ludzi do pełnienia misji publicznej. Właściwie Robaczewski był jedną z pierwszych osób, która zainteresowała się Radiem Maryja i uwierzyła w potęgę jego dyrektora, ojca Tadeusza Rydzyka. I, jak na prawdziwego przyjaciela Radia Maryja przystało, coraz bardziej zanurzał się w politykę.
W 2001 roku był jednym z głównych mediatorów pomiędzy ojcem Rydzykiem a Andrzejem Lepperem. Starał się, przez nieżyjącego już posła Samoobrony Józefa Żywca, pojednać Leppera ze swoim szefem. Jednocześnie był także głównym architektem przejścia posła Andrzeja Mańki z Prawa i Sprawiedliwości do Ligi Polskich Rodzin. Za ten mariaż z Romanem Giertychem, Mańka jest dogłębnie wdzięczny Robaczewskiemu. Wyrazem tej wdzięczności jest właśnie stanowisko w Urzędzie Marszałkowskim. Początkowo szykowany na dyrektora, ostatecznie Arkadiusz Robaczewski objął posadę starszego specjalisty w nowo utworzonym Biurze Współpracy Zagranicznej i Promocji. – On chyba nie chciał być dyrektorem – dziwią się współpracownicy Robaczewskiego. – A w promocji jest dobry. Teraz będzie zajmował się pismem samorządowym „Ziemia Lubelska”.