Jak kończymy służbę, to zawsze ktoś zaczyna: ale miałem dzisiaj wariata... Raz jest golas za kierownicą, raz pościg za rowerzystą aż na cmentarz. A tak na co dzień ciężka praca mówią policjanci ze specjalnego radiowozu z wideoradarem.
Okazuje się, że mimo częstych zmian tablic rejestracyjnych częć kierowców rozpoznaje policyjne auta. Często tak jest. Jedziemy pięćdziesiątką tam, gdzie można setką, a ludzie jadą za nami. Co wyczuwają. Potem pomylą i wolno wyprzedzą mówi Michalski, gdy już jestemy na patrolu.
Nagle gwałtownie ruszamy. Silnik wydaje z siebie basowy pomruk i błyskawicznie doganiamy zielonego poloneza. Kierowca wielce zdziwiony. Jak to nie ustąpiłem pierwszeństwa przejazdu pyta. Zapis na tamie rozwiewa wszelkie wątpliwoci. 300 zł mandatu.
Ponieważ na drodze jest w miarę spokojnie, policjanci zaczynają wspominać swoje najlepsze przygody.
Kiedy miałem prawdziwy pocig opowiada Wojciech Gieroba. Dostałem meldunek, że 4 kilometry przede mną pędzi Ukrainiec na BMW. Dogoniłem go i wtedy zaczęła się zabawa. Muszę przyznać, że ładnie jechał. Ze 30 kilometrów za nim goniłem, z czego parę ostatnich w zasłonie dymnej. Człowiek stracił wiatrak do chłodnicy i olej mu brało. Jak zaczął dymić! Na dodatek miał ukryte ponad 400 litrów spirytusu.
A innym razem gonilimy... rowerzystę mieje się Michalski. Facet uciekł nam na cmentarz, kolega zaczął go na piechotę gonić. Jak ten człowiek piłował na tym rowerze! Jak Szurkowski! A to jaki staroć połatany był. Nerwa nam poruszył, ale go złapalimy. Miał we krwi 1,5 promila alkoholu.
Na rowerze na cmentarz jak Szurkowski
Okazuje się, że mimo częstych zmian tablic rejestracyjnych częć kierowców rozpoznaje policyjne auta. Często tak jest. Jedziemy pięćdziesiątką tam, gdzie można setką, a ludzie jadą za nami. Co wyczuwają. Potem pomylą i wolno wyprzedzą mówi Michalski, gdy już jestemy na patrolu.
Nagle gwałtownie ruszamy. Silnik wydaje z siebie basowy pomruk i błyskawicznie doganiamy zielonego poloneza. Kierowca wielce zdziwiony. Jak to nie ustąpiłem pierwszeństwa przejazduą pyta. Zapis na tamie rozwiewa wszelkie wątpliwoci. 300 zł mandatu.
Ponieważ na drodze jest w miarę spokojnie, policjanci zaczynają wspominać swoje najlepsze przygody.
Kiedy miałem prawdziwy pocig opowiada Wojciech Gieroba. Dostałem meldunek, że 4 kilometry przede mną pędzi Ukrainiec na BMW. Dogoniłem go i wtedy zaczęła się zabawa. Muszę przyznać, że ładnie jechał. Ze 30 kilometrów za nim goniłem, z czego parę ostatnich w zasłonie dymnej. Człowiek stracił wiatrak do chłodnicy i olej mu brało. Jak zaczął dymić! Na dodatek miał ukryte ponad 400 litrów spirytusu.
A innym razem gonilimy... rowerzystę mieje się Michalski. Facet uciekł nam na cmentarz, kolega zaczął go na piechotę gonić. Jak ten człowiek piłował na tym rowerze! Jak Szurkowski! A to jaki staroć połatany był. Nerwa nam poruszył, ale go złapalimy. Miał we krwi 1,5 promila alkoholu.
Wyprzedzał, aż go wyprzedzilimy
Do kocioła się spieszył... kręci głową sierż. Michalski. Wszyscy się gdzie spieszą, szaleją na drodze. W lewo, w prawo, pod górę i po ciągłej. Objeżdżają się byle szybciej. Albo tacy młodzi: auto się rozpada, opony łyse, ale muzyka gra i czterdzieci wiatełek mruga. I pruje! Jak tak patrzymy, to jednak kobiety dużo bezpieczniej jeżdżą. A najbardziej denerwujący są kapelusznicy czapka albo kapelusz naciągnięty na czoło, twarz przy szybie, a jak trudniejsze skrzyżowanie, to się gubi i nie wie, co robić.
Dla wielu kierowców zatrzymanie przez policję to prawdziwa szkoła łgarstwa. Próbują się wytłumaczyć, przebłagać, przekonać... Różne rzeczy wymylają opowiada Wojciech Gieroba. Że ich prowokujemy do szybkiej jazdy, że wszyscy tak tu jeżdżą, a panowie akurat do mnie się przyczepili. No i stara piewka o komunie. Że nic nie robimy, tylko biednych kierowców ganiamy i to włanie ma być ta komuna. A jaki to ma związek z tym, że facet przekroczył prędkoć o 50 km?
Policjanci zgodnie przyznają, że w tłumaczeniu wszystkich przebił pewien kierowca, któremu bardzo, ale to bardzo spieszyło się... do toalety.
Jechał za szybko. Zatrzymujemy go, a człowiek z wielkim cierpieniem na twarzy mówi wprost: panowie, kupę mi się chce. Ja tu zaraz mieszkam i dłużej nie wytrzymam. Zatrzymalimy dokumenty i pucilimy go. Za parę minut wrócił cały szczęliwy. Pomialimy się chwilę i wrócił do domu kończy Gieroba.
A innym razem zatrzymalimy auto do kontroli i poprosilimy kierowcę o opuszczenie wozu wspomina Michalski. A on do nas Nie wysiądę! To my jeszcze raz grzecznie prosimy: proszę wysiąć z pojazdu. A on do nas, że nie wysiądzie, bo jest całkiem goły. Tak gorąco mu było, że tylko w klapkach jechał.
Zanim się rozpędziłem, już go nie było
Z opowieci policjantów wynika, że włanie motocyklici są coraz większym problem. Trudno ich gonić. Miałem zgłoszenie o takim szaleńcu. Jechał wprost na mnie. Za nim wykręciłem i rozpędziłem się, jego już dawno nie było opowiada Gieroba. W ogóle do ganiania motorów to nadają się tylko nasi motocyklici.
Stoimy na poboczu szosy do Lubartowa. Nasz samochód wygląda jak zwykłe auto, tylko sierż. Michalski dzierży w ręku suszarkę, czyli ręczny radar. A na drodze przed nami już pędzi jego ofiara: czerwone seicento. No ładnie. Można 70, a ten jedzie 101 km/h. Kierowca oczywicie zaprzecza: Skąd, nigdy w życiu nie przekroczyłem prędkoci! Tu było z górki, to może się rozpędziłem, ale góra do 80... I po cichutku podaje dokumenty. Wskazania radaru są nieubłagane. Taryfikator mandatów również: 150 zł.
Koniki uciekły w nieznane
Drugi problem to limity na paliwo. Rok temu ich nie było i miesięcznie wyjeżdżało się nawet 1500 litrów wyjania sierż. Gieroba. Żeby auto dobrze spełniało swe funkcje, to dziennie powinno przejechać 400500 km. A teraz mamy limit: 350 litrów miesięcznie.
Do reszty można się przyzwyczaić. Na normalny radiowóz jest inna reakcja ze strony kierowców: są grzeczni, jadą wolno. A w tym przypadku częste jest wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie na trzeciego i tym podobne manewry.
W jaki sposób dobiera się policjantów do służby w autach z wideoradarami? Wybierali nas na podstawie stażu, dowiadczenia i umiejętnoci. A szkolenie to mielimy póniej opowiada Dariusz Michalski. W komendzie wzięli dwa stare polonezy, które miały być wycofane ze służby. Wywalili wszystko co niepotrzebne: tapicerkę, siedzenia, filtry, itd. Założyli klatkę bezpieczeństwa, wzmocnili zawieszenie i pojechalimy tym na tor kartingowy w Lublinie. Tam już byli rajdowcy z automobilklubu, a my moglimy poszaleć. Wozy można było rozbić, my bylimy zabezpieczeni i nie odczuwało się takich barier psychicznych: że co nam się stanie, że uszkodzimy radiowóz.
Powoli kończy się nasz patrol. Sierżanci jadą na odpoczynek, a zielony ford mondeo... w dalszą drogę. Za chwilę przejmie go druga zmiana.