Zniecierpliwieni oczekiwaniem na papieża wierni zamknęli kardynałów na klucz. Podawali im tylko chleb i wodę. W końcu zdjęli dach z budynku, w którym trwały wybory. I wystawili elektorów na deszcz i wiatr. To podziałało
Trzy miesiące o chlebie i wodzie
Do III wieku naszej ery papieża wybierało duchowieństwo miasta, biskupi z sąsiednich miejscowości, a także lud rzymski. Od 1179 r. wybierają go tylko kardynałowie. Od 1274 r. robią to podczas konklawe. W tym celu zbierają się w Kaplicy Sykstyńskiej, oddzieleni od świata zewnętrznego - stąd nazwa konklawe, która oznacza tyle, co "pod kluczem” (łac. cum clave).
Drastyczna decyzja Grzegorza X była reakcją na trzyletnie interregnum po śmierci w 1268 r. jego poprzednika, Klemensa IV. Zniecierpliwieni oczekiwaniem na jego następcę, wierni zamknęli kardynałów na klucz, podawali im tylko chleb i wodę, a w końcu zdjęli dach z budynku, w którym trwały wybory, wystawiając elektorów na deszcz i wiatr. To podziałało: w trzy miesiące od dnia zamknięcia kardynałowie wybrali w 1271 r. na tron Piotrowy Grzegorza X (Tedaldo Visconti, archidiakon z Liége, Belgia). W trzy lata później postanowił on zinstytucjonalizować praktykę "konklawe”.
Stara nazwa pozostała do dzisiaj, choć średniowieczne surowe środki nie są potrzebne. Według brytyjskiego "Financial Times”, w ostatnich 100 latach żadna elekcja papieska nie trwała dłużej niż pięć dni. Najdłużej wybierano na papieża kardynała Acchille Rattiego, który przybrał imię Piusa XI. Wyboru dokonano w 14 turze głosowania, która odbyła się 6 lutego 1922 r., w czwartym dniu konklawe. Jego następca, Pius XII (Eugenio Pacelli), został z kolei wybrany na następcę św. Piotra najszybciej - już w trzeciej turze głosowania. Stało się to 2 marca 1939 r. Jan Paweł I został papieżem w czwartej turze, Jan Paweł II - w ósmej.
Nie zawsze jednak elekcja papieża przebiegała tak gładko. Najdłuższy wakat na Stolicy Apostolskiej trwał 3 lata, 7 miesięcy i 1 dzień - po śmierci 26 października 304 r. papieża Marcelina (rządził Kościołem od 296 r.), a przed wyborem 27 maja 308 r. na papieża Marcelego I (panował zaledwie kilka miesięcy).
Łazienka dla kardynała
Szczegółowe przepisy dotyczące wyboru nowego papieża znajdują się w Konstytucji Apostolskiej "Universi Dominici Gregis” o wakacie na tronie Piotrowym i wyborze biskupa Rzymu, ogłoszonej przez Jana Pawła II w 1996 r. W konklawe mogą uczestniczyć kardynałowie, którzy w chwili powstania wakatu, czyli śmierci papieża, nie ukończyli 80 lat.
Nowego papieża wybierze 117 kardynałów, z których 58 pochodzi z Europy, 21 z Ameryki Łacińskiej, 14 z Ameryki Północnej, 11 z Afryki, 11 z Azji i po jednym z Australii i Nowej Zelandii. Na czas konklawe zamieszkają oni w nowoczesnym, pięciopiętrowym Domu św. Marty, zbudowanym w Watykanie za pontyfikatu Jana Pawła II. Ponieważ dom ten ma 106 małych apartamentów gościnnych, 22 pojedyncze pokoje i jedno duże mieszkanie, będzie to zapewne pierwsze konklawe, podczas którego każdy kardynał-elektor otrzyma do dyspozycji osobną łazienkę. Uczestnicy poprzednich konklawe mieszkali w ciasnych celach przy Kaplicy Sykstyńskiej. Obecnie przed i po każdej turze głosowania czeka ich okołokilometrowy spacer.
Do wyboru papieża potrzeba w zasadzie dwóch trzecich głosów elektorskich. Jednak Jan Paweł II ustanowił w 1996 roku zasadę, że jeśli nikt nie uzyska takiej większości w trakcie 30 głosowań, trwających w przybliżeniu dwa tygodnie, kardynałowie mogą zmienić reguły i wybrać papieża absolutną większością (połowa kardynałów plus jeden) albo z grona wielu kandydatów, albo spośród dwóch kandydatów, którzy w bezpośrednio poprzedzającym głosowaniu otrzymali najwięcej głosów.
Gdy kardynałowie-elektorzy dokonają wyboru, z górującego nad Kaplicą Sykstyńską komina uniesie się biały dym. W ten sposób tłumy zebrane na placu Świętego Piotra dowiedzą się, że świat mu już następcę Jana Pawła II. Mistrz papieskich ceremonii arcybiskup Piero Marini powiedział niedawno, że tym razem białemu dymowi będzie towarzyszyć bicie w dzwony. Ma to rozwiać ewentualne wątpliwości przy ocenie koloru dymu. "Tym razem nawet dziennikarze będą wiedzieli” - dodał, nawiązując do nieporozumień, jakie zdarzały się podczas wcześniejszych elekcji papieskich.
Jak wybierano Jana Pawła II
Po udaniu się do Kaplicy Sykstyńskiej kardynałowie-elektorzy zawsze wysłuchują obowiązujących ich reguł. Dotyczą one m.in. zachowania absolutnej tajemnicy dotyczącej konklawe. Ale... Kardynałowie także są tylko ludźmi. Czasem ten czy ów z nich powie jedno, dwa, trzy niepotrzebne słówka. Z "cegiełek” tych udaje się z czasem w miarę dokładnie odtworzyć przebieg wyboru papieża.
Już podczas konklawe, które zakończyło się wyborem Jana Pawła I, Karol Wojtyła otrzymał 9 głosów. Włoscy kardynałowie nie chcieli jednak dopuścić do wyboru papieża nie-Włocha. Pewnie by im się to udało, gdyby na papieski tron nie pchało się ich aż pięciu, a potem nawet siedmiu. W efekcie "włoskiego rozbicia” w prywatnych rozmowach kardynałów coraz częściej zaczęło się powtarzać nazwisko kardynała Karola Wojtyły, arcybiskupa Krakowa. Rolę rzecznika jego wyboru na papieża przyjął kardynał Franz König, ówczesny metropolita Wiednia. Wkrótce potem kandydaturę Wojtyły poparli francuski kardynał Jean Villot, sekretarz stanu Watykanu, oraz kardynał John Król, arcybiskup Filadelfii (USA), syn polskich emigrantów.
By zostać wybranym na papieża, potrzebne były 74 głosy. Kolejne głosowania nie przynosiły jednak rozstrzygnięcia. Włosi - na tym etapie było ich już siedmiu - blokowali się wzajemnie. Wtedy kardynał König otwarcie już przekonywał do wyboru metropolity krakowskiego na papieża. W poniedziałek, 16 października 1978 r., było już wiadomo, że żaden z Włochów nie ma już szans na zostanie papieżem. Z każdym głosowaniem Karol Wojtyła otrzymywał coraz więcej głosów, jednak ciągle za mało, by zostać wybranym. Aż... Podczas ogłaszania wyników ósmego głosowania usłyszał swoje nazwisko - tu informacje różnią się - 99 lub 103 razy. Była godz. 16.30. Kardynał prowadzący wybory zapytał Karola Wojtyłę: "Czy przyjmujesz wybór? Jakie imię przyjmiesz?”. "W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła, świadom wszelkich trudności - przyjmuję” - odpowiedział arcybiskup Krakowa. Poinformował też, iż przyjmuje imię Jan Paweł II. Wszyscy wiedzieli, że był to ukłon w stronę jego poprzednika. Można było rozpalać piec, z którego dym obwieszcza wybór papieża.
Gdy Karol Wojtyła zgadzał się na objęcie papieskiej godności dźwięczały mu w uszach, być może, słowa, które w przerwie po szóstym głosowaniu usłyszał od Stefana Wyszyńskiego podczas odwiedzin w zajmowanej przez prymasa Polski Kapeli Paulina. W długiej rozmowie kardynał Wyszyński miał powiedzieć wahającemu się Karolowi Wojtyle: "Jeśli cię wybiorą, musisz przyjąć. Dla Polski...”.