Spora część targowisk zniknie w przeciągu 10 lat – tak oceniają eksperci. Nie trzeba jednak specjalnych analiz. Wystarczy pójść na Ruską czy Wileńską, które coraz bardziej świecą pustkami
- Przed kilkunastoma laty sytuacja na targach wyglądała jeszcze zupełnie inaczej. Dostawców było na tyle dużo, że momentami niebyło gdzie zaparkować. Było tłoczno, towaru nie brakowało, ale sam handel też jakoś szedł. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Nie dość, że giełda pustoszeje, to zainteresowanie naszymi produktami też spada – mówi pan Rafał, który od 30 lat na Lubelskim Rynku Hurtowym „Elizówka” sprzedaje paprykę, fasolę szparagową i inne płody rolne. Swoje towary wystawia też na miejskich targowiskach.
– Drobne rolnictwo upada, co chyba widać na każdym kroku. Czasy, gdy rolnik z kilkoma hektarami mógł się dorobić, już bezpowrotnie minęły. Na pewno zmieniło się rolnictwo, ale zmienił się też cały rynek. Teraz ogrodniczy sadownik specjalizuje sie w produkcji jednego rodzaju towaru. Wchodzi w spółki, podpisuje umowy z odbiorcami, a po jego produkty przyjeżdżają tiry. Te warzywa i owoce najczęściej trafiają na przetwórstwo, ale też zaopatrują markety. Teraz tam znajdziemy właściwie wszystko, czego potrzebujemy.
Targowiska kontra markety
Nieco innego zdania jest prezes Lubelskiego Rynku Hurtowego.
– Obserwujemy niewielki spadek zakupów spożywczych towarów na Rynku Elizówka. Jest to podyktowane koniunkturą sezonową. Wygodnictwo konsumenta spowodowało, że wiele osób kieruje się na zakupy do marketów, nie bacząc na jakość i wartości odżywcze produktów, które kupują– mówi Krzysztof Urbaś, prezes zarządu.
– Lubelski Rynek Hurtowy w Elizówce oferuje produkty od polskiego producenta zdrowe, wysokiej jakości i w dobrej cenie. Duże sieci handlowe oferują właściwie wszystko: zaczynając od zwykłych ziemniaków i cebuli, na batatach i egzotycznych owocach kończąc. W jednym miejscu jesteśmy w stanie kupić wszystko czego nam potrzeba – od chemii, artykułów spożywczych, po wspomniane warzywa i owoce, po które jeszcze kilka lat temu trzeba było chodzić do warzywniaka.
Dziś tego typu sklepików jest w Lublinie jak na lekarstwo. Pozostają za to targowiska, jak to na ulicy Wileńskiej czy Ruskiej. Można tu kupić towar od handlarzy, ale też mniejszych producentów– sprzedających wiejskie jaja, sery czy kiszonki.
Na granicy
– Jest dramat. Na tygodniu są tu prawdziwe pustki. Klienci wyraźnie zmienili swoje preferencje. Swoich stałych bywalców widzę teraz na przykład w pobliskim markecie. Taki handel jest momentami na granicy wytrzymałości. Nie wiem, ile tak pociągniemy – mówi pani Irena, która sprzedaje na Wileńskiej. Podobne spostrzeżenia mają inni sprzedawcy.
– Różnie z tym handlem bywa. Czasami zależy to też od sezonu. Na pewno wiosną i latem kupujących jest więcej; być może ze względu na wielość świeżych produktów, ale też ładną pogodę, która zachęca do zakupów na świeżym powietrzu – tłumaczy pan Mariusz, sprzedawca. – Jesienią i zimą targ trochę zamiera, jest na pewno spokojniej, ale to też zależy. Na przykład w okresie okołoświątecznym tych klientów mamy więcej.
Targi i bazarki
Kto kupuje? Tu też jest różnie, ale z obserwacji wynika, że najwięcej jest osób po 50.roku życia, głównie to emeryci, choć nie zawsze.
– Targ na Wileńskiej mam blisko pracy, więc czasami tu przychodzę. Jest naprawdę spory wybór towarów, ale widzę, że popularność tego miejsca spada. Inaczej jest na sobotnich bazarkach. Tylko to już nieco inny rodzaj handlu – mówi Krzysztof, który na targu robi poranne zakupy.
Mówiąc o bazarku, nasz rozmówca ma na myśli sobotnie stoiska w Gali, na których można zaopatrzyć się w ekologiczną żywność, dobrej jakości chleb i wyroby mleczne. Zainteresowaniem cieszą się również jednodniowe targi wiejskie. Takich jest co najmniej kilka w okolicach Lublina. W Markuszowie zakupy możemy zrobić w poniedziałki, w Wąwolnicy w czwartki, a w soboty w Milejowie. Choć są to jednodniowi wystawcy, którzy najczęściej w okolicach południa już zamykają swoje stragany, to zainteresowanie jest widoczne, a o potencjale tego miejsca może świadczyć różnorodność towarów. Nie kupimy tu tylko warzyw i owoców, ale także ubrania, sprzęty kuchenne i gospodarskie. To ważne szczególnie dla tych, którzy na co dzień nie wybierają się do miasta po większe zakupy. Analitycy zauważają, że wielość produktów może świadczyć o atrakcyjności targowisk. Przy czym tego typu miejsca mogą spełniać rozmaite funkcje: od tych gastromicznych po społeczne i kulturalne.
Mało optymistyczne dane
Fakty są jednak takie, jakie są. Tylko w ostatnim roku liczba sprzedawców na targowiskach skurczyła się o niemal 10 tys. – podaje Dun&Bradstreet na potrzeby portalu rp.pl.
– Zwykli ludzie chcą mieć estetyczny produkt, dobrze zapakowany. To nie ważne, że nie pochodzi z naszych regionów. Liczy się również jego cena. Promocje przyciągają klientów i wbrew pozorom niektóre rzeczy kupimy tam taniej – komentuje jeden z naszych rozmówców.
W pierwszym półroczu około 3,2 tys. straganów zdecydowało się zawiesić działalność. Wśród powodów znalazły się m.in. koszty prowadzenia działalności oraz silna konkurencja Internetu i dyskontów. Przyszłość targowisk nie wygląda więc najlepiej. Według sceptyków za kilka lat mogą one zupełnie zniknąć z przestrzeni miejskiej.
Póki co na terenie Lublina mamy 6 tego typu miejsc, które dzierżawią tereny od miasta:
- targowisko prowadzone przez Spółkę Bazar Sp. z o.o. przy al. Tysiąclecia o pow.3250 m2
- targowisko prowadzone przez Spółkę Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowo--Produkcyjne Podwale Sp. z o.o. przy al. Unii Lubelskiej o pow. 7100 m2
- targowisko prowadzone przez Stowarzyszenie Kupców Rynek Bronowice położone przy ul. Krańcowej o pow. 3500 m2
- targowisko prowadzone przez Spółkę Miejską Korporację Komunikacyjną Sp. z o.o. położone przy ul. Ruskiej o pow. 4602 m2
- targowisko prowadzone przez Spółkę Przedsiębiorstwo Wielobranżowe TARGPOL Sp. z o.o. położone przy ul. Pocztowej o pow. 2042 m2.
- targowisko prowadzone przez FHU „Witkowski” przy ul. Jutrzenki / ul. Różanao pow. 482 m2.