Do dziś ma zapaść decyzja w sprawie zgody na rozbudowę fermy drobiu w Uchańce (gm. Dubienka). Inwestycji sprzeciwia się część mieszkańców, którzy obawiają się m.in. smrodu i hałasu. Władze gminy problemu nie widzą.
Uchańka to niewielka wieś w gminie Dubienka w powiecie chełmskim. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku liczy 132 mieszkańców. Jednym z nielicznych zakładów produkcyjnych w okolicy jest działająca na terenie dawnego PGR-u ferma drobiu. Należy do firmy StoFarm z Karczewa, spółki-córki grupy kapitałowej SuperDrob. StoFarm wybudował tu cztery kurniki, a teraz stara się o zgodę na postawienie trzynastu kolejnych.
Odór, hałas, brak perspektyw
Nie zgadza się na to część mieszkańców, którzy swój sprzeciw wyrazili w adresowanej do pani wójt petycji. Podpisało się pod nią około 200 osób. Obawiają się nieprzyjemnych zapachów, hałasu oraz zwiększonej emisji zanieczyszczeń.
– Nasza wieś została spopularyzowana jako okolica spokojna i rekreacyjna, o dużych walorach naturalnych, takich jak lasy czy bliskość Bugu. Jest w większości położona na terenach Natura 2000. To mała wioska, która wkrótce może stać się miejscem nienadającym się do normalnego życia, bez perspektywy jakiegokolwiek rozwoju – mówi pochodzący z Uchańki pan Adam. Obecnie mieszka w Lublinie, w rodzinnej miejscowości bywa kilka razy w miesiącu. – Już teraz odór z fermy jest dla większości mieszkańców jest nie do zniesienia. A to dopiero preludium tego, co nas czeka – dodaje.
Kolejnych kurników nie chcą też stali mieszkańcy miejscowości.
– Żeby tu mieszkać trzeba dużo poświęcić. Jest daleko do pracy, nie ma wielu rozrywek. Ale jest czystko, mamy ciszę, spokój i świeże powietrze. Rodzina w wakacje przyjeżdża pomóc w gospodarstwie i odpocząć od zgiełku miasta – uważa pan Łukasz, miejscowy rolnik. – Sam mam plany związane z agroturystyką, ale takie inwestycje podcinają skrzydła, zresztą nie tylko mnie. Nieprzyjemny odór czuć cyklicznie. Podobnie jest z hałasem. Jeżdżące ciężarówki słychać z odległości półtora kilometra.
O zdanie pytamy sołtysa Uchańki Stanisława Burcia.
– Część ludzi jest za, a część przeciw. Ja sam od lat mieszkam na wsi, więc jestem przyzwyczajony do różnych zapachów. Ale rzeczywiście, ten odór bywa dokuczliwy, zwłaszcza przy wywozie obornika podczas porządkowania kurników – mówi Bureć.
Pani wójt jest za
– Działamy w oparciu o najwyższe standardy technologiczne i pod nadzorem odpowiednich instytucji. Wszystko jest zgodne z obowiązującymi normami, w każdym kurniku jest komputer sterujący, który automatycznie pilnuje parametrów gazów w atmosferze, aby zostały zachowane wszelkie normy – zapewnia Aneta Zawada, kierownik Zespołu ds. Inwestycji i Rozwoju w spółce StoFarm. I dodaje: – Cały czas współpracujemy z gminą. Jesteśmy tam regularnie, uczestniczymy w różnych projektach i wydarzeniach. Rozmawiamy z mieszkańcami, jesteśmy otwarci na dialog.
Gmina czas na wydanie pozwolenia na rozbudowę farmy ma do dzisiaj. I wszystko wskazuje na to, że StoFarm taką zgodę otrzyma.
– Nie mamy możliwości wydania innej decyzji niż pozytywna. Wszystko jest zgodnie z prawem i obowiązującymi normami. Inwestycję zaopiniowały Urząd Marszałkowski, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Wody Polskie. Nie mamy się do czego przyczepić – mówi nam Krystyna Deniusz-Rosiak, wójt gminy Dubienka.
Wójt przekonuje też, że inwestycji sprzeciwiają się jedynie osoby, które na co dzień nie mieszkają w Uchańce.
– Gdyby przyszło pół wsi i powiedziało, że nie chce kurników, to bym to rozpatrzyła. Ale stali mieszkańcy nie mają nic przeciwko. Skorzystają na tym nasi rolnicy, którzy już teraz sprzedają inwestorowi zboże i słomę, a kupują obornik. A zapach jest rzeczą subiektywną, zresztą pojawia się rzadko, raz na siedem tygodni – tłumaczy.
Jeśli gmina da zielone światło dla inwestycji, jej przeciwnicy będą mieli 14 dni na złożenie odwołania do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Protestujący mieszkańcy zapowiadają, że skorzystają z tej możliwości.