Kolejne dwa małe sklepy wyładniały z pomocą władz miasta. Zrzuciły krzykliwe szyldy, zawiesiły mniejsze i stonowane, zadbały o lepsze wyeksponowanie towaru. Ratusz tłumaczy, że to pomaga w wyścigu z galeriami handlowymi
Dawne reklamy sklepu Ola wciąż można obejrzeć w internecie: powtarzające się między oknami szyldy krzyczą różem i błękitem. – Absolutnie mi nie żal starych szyldów. Teraz jest klasyka, elegancja, bardzo dużo się zmieniło – cieszy się Bernadeta Kowalczyk-Baran, właścicielka sklepiku z odzieżą dla małych dzieci.
Pani Bernadeta dzieli lokal przy Lubartowskiej z koleżanką prowadzącą sklep Mami z odzieżą ciążową. Ona także zaryzykowała i zmieniła wizerunek, chociaż nie bez obaw. – Zawsze przed nowym są obawy – przyznaje Agnieszka Woch, która ze zmian jest jednak zadowolona. – Na dobre nam to wyszło.
– Widząc, że zmienia się wnętrze lokali, właściciel kamienicy odnowił jej elewację. To pokazuje, że warto to robić i jeśli każdy dołoży coś od siebie, to możemy osiągnąć doskonały efekt – mówi Marcin Kęćko, który w Urzędzie Miasta odpowiada za program Kreatywne Przemiany. Przystępujące do niego sklepy i lokale usługowe dostają od miasta pomoc w opracowaniu nowego wizerunku i nowych, estetycznych szyldów.
– Najważniejszą rzeczą jest witryna. To ona mówi o tym, co jest w sklepie. Szyld jest tylko dodatkiem – podkreśla Agata Zienkiewicz, która pracowała nad przemianą obu sklepów. Jej zdaniem ulice są za gęsto obwieszone krzykliwymi szyldami, a witryny zawalone towarem. – Ludzie myślą, że jeśli będą wszystko mówić i pokazywać na zewnątrz, to klient do tego przyjdzie. Nie, klient idzie tam, gdzie jest minimalizm i może wejść i sam zobaczyć, co jest ciekawego. Witryna ma być taka, że chce nam się wejść.
– Próbujemy zmienić atrakcyjność tej dzielnicy, poprawić jej wizerunek u klienta – tłumaczy Kęćko. – Musimy sobie zdawać sprawę, że ci przedsiębiorcy konkurują z galeriami handlowymi, a to nie jest łatwe. Tutaj nie ma gdzie postawić samochodu, nie ma takich przestrzeni, nie jest tak ciepło i nie ma takich dodatkowych atrakcji. Jednak Lubartowska to ulica o dużych tradycjach handlowych i ludzie wciąż chcą tu przychodzić.
Kolejny nabór do programu planowany jest na wiosnę.