Marian Słotwiński chciał odkupić od miasta dwie mikroskopijne działeczki. To dojazd do jego domu. Radni się na to nie zgodzili, bo nie chcą eskalować sąsiedzkiego konfliktu.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Sam nawiozłem materiału, wyrównałem doły, doprowadziłem tę drogę do obecnego stanu – opowiada Marian Słotwiński z Opola Lubelskiego (na zdjęciu). – Teraz chciałem od miasta kupić ten teren, położyć ażurowe płyty i zasiać trawę. Niestety radni nie zgodzili się – dodaje z żalem.
Historia zaczyna w 2002 r. Pan Marian z żoną budują domek na nieco oddalonej od ulicy działce. Kilkunastometrowy dojazd do działki wiedzie przez dwie mikroskopijne działki należące do Urzędu Miasta. Z działek miejskich korzystają też wiekowi sąsiedzi pana Mariana. Mają przy nich ulokowaną boczną furtką, przez którą wygodnie, najkrótszą drogą od ulicy, wchodzą do domu. Niestety, sąsiedzi są skłóceni. Konflikt trwa od kilku lat.
– Chciałem to po prostu zakończyć. Dzieci podpowiedziały, aby kupić te działki, zrobić dojazd z płyt ażurowych i dać służebność sąsiadom. Nie przeszkadza mi, że będą wchodzić do domu przez boczną furtkę. Nie interesuje mnie to, czy ta furtka jest, czy nie jest legalna – dodaje Słotwiński.
Marian Słotwiński zwrócił się do magistratu z oficjalną propozycją wykupu dwóch działek.
– Burmistrz Dariusz Wróbel nawet bardzo ucieszył się z takiego obrotu sprawy. Te dwie małe działki są tylko kłopotem dla magistratu. A jak miałyby właściciela, to i miasto ma kłopot z głowy, i działki byłyby zadbane – mówi Słotwiński.
Sprawy potoczyły się dość szybko. Burmistrz napisał projekt uchwały w sprawie sprzedaży tych działek i przedłożył na ostatniej sesji Rady Miasta.
– Myślałem, że jest po sprawie, bo radni zagłosują za sprzedażą. Niestety, pomyliłem się – dodaje Słotwiński.
– Przed sesją radni nie omawiali uchwały burmistrza w sprawie sprzedaży tych działek. Nie było też wprowadzenia czy dyskusji przed głosowaniem – tłumaczy Marek Plis, przewodniczący Rady Miasta Opole Lubelskie. – Jednak wyniki głosowania były jednoznaczne. Zdecydowana większość radnych zagłosowała przeciwko tej uchwale. „Za” nie był nikt. Uważam, że to słuszna decyzja. Utrzymanie status quo stanu posiadania nie eskaluje konfliktu między sąsiadami – dodaje.