Inna organizacja, inne wymogi i obostrzenia. W tym roku w Lubelskiej Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę może uczestniczyć mniejsza liczba pielgrzymów. Ale - jak zaznaczają kapłani i pątnicy, który codziennie wymieniają się na szlaku - entuzjazm pozostał ten sam.
Alicja Golisz z Parafii św. Antoniego Padewskiego w Lublinie po raz 13 na pielgrzymce: Żeby uczestniczyć w pielgrzymce i dojść na Jasną Górę nie trzeba być silnym fizycznie, tylko duchowo i mieć Boga głęboko w sercu.
- I to pomaga?
- Tak, to pomaga, tylko to pomaga, nic więcej. Teraz nie mam już kilkunastu lat, a mimo to cały czas chodzę na pielgrzymkę.
- A z powodu koronawirusa nie boi się pani iść w tym roku?
- Odpowiem tak. Pan Jezus mnie strzeże i cały czas to czuję. Idę, bo zawsze mam za co dziękować i o co prosić: o łaskę dla dzieci i dla siebie, o pokój na świecie, o zdrowie, o kapłanów i o świętych - to jest bardzo ważne. Dlatego żebyśmy wiedzieli, jak mamy żyć.
Elżbieta Szymańska z Lublina. Szła z lubelską pielgrzymką we wtorek. Była w grupie 3. 19. raz na pielgrzymce: Idę bo zawsze mam jakieś intencje. Najpierw modliłam się na rodziców i braci, później za dzieci. To właśnie z tych intencji czerpię siłę. Poza tym specyficzna jest też pielgrzymkowa atmosfera. Wspólnie się modlitwy i śpiewamy. Jest inaczej niż w kościele.
- Jak szło się w tym roku?
- Z entuzjazmem i śpiewem na ustach. Co prawda było gorąco i trasa była nieco wydłużona. Ale entuzjazm i radość wśród pielgrzymów naprawdę były widoczne.
Na nowych zasadach
Tegoroczna 42. Lubelska Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory. Powód? Koronawirus.
Po pierwsze: pielgrzymi idą tylko dzień, nie nocują na trasie. Rano wyjeżdżają autokarem na szlak i po przejściu wyznaczonej trasy wieczorem wracają do swoich domów.
Po drugie: każdy z pielgrzymów idzie na własną odpowiedzialność. Przed wyjściem w drogę uczestnicy pielgrzymki podpisują specjalne oświadczenie, w których potwierdzają, że m.in. nie mieli kontaktu "z osobą, u której potwierdzono zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2", ani nie przebywają na kwarantannie.
Po trzecie: ze względów na ograniczenia, jednego dnia na szlak może wyjść maksymalnie 150 osób.
Po czwarte: pielgrzymi idą z zachowaniem rygoru sanitarnego. Mają mieć maseczkę do zasłaniania ust i nosa (m.in. podczas przejazdu autokarem i w kościele) i są zobowiązani do zachowania dystansu społecznego. Mają też mierzoną temperaturę ciała.
Po piąte: pielgrzymi mają ograniczony kontakt z mieszkańcami na trasie przemarszu. Są też ograniczenia dotyczące korzystania ze sklepów na szlaku. Pątnicy mają też unikać powitań przez podanie dłoni.
Pierwsze wyjście, ale nie ostatnie
- Pierwszy raz na pielgrzymce byłam w klasie maturalnej - opowiadała nam we wtorek pani Alicja. - Obiecałam sobie, że bez względu na to czy zdam czy nie zdam matury to i tak pójdę na Jasną Górę podziękować Matce Bożej. Tak się szczęścili stało, że egzaminy maturalne zdałam. Z mojej klasy na pielgrzymkę poszły wtedy cztery osoby. To był cudowny czas. Wspomnienia są niezapomniane.
Później pani Alicja pielgrzymowała na Jasną Górę jeszcze trzy razy. - Kiedy urodziłam dzieci na jakiś czas zrezygnowałam z udziału w pielgrzymce - opowiada pani Alicja. - Ale za jakiś czas wróciłam na szlak. W tym roku to będzie moje trzynaste wyście. Pani Alicja 10. raz idzie na Jasną Górę ze swoją pielgrzymkową przyjaciółką, Alicja Golisz z Parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Lublinie. - Dla mnie żadna pielgrzymka nie będzie trudna, bo idę z Jezusem Chrystusem i Maryją. Z nimi mogę iść wszędzie, bo zawsze dojedzie się do celu.
Młodzi w drodze
- Na pielgrzymkę idę drugi raz, pierwszy raz był 4 lata temu. Kiedy się zapisywałem w tym roku sądziłem, że będzie jak zawsze. Jak dowiedziałem się, że teraz idziemy inaczej, bo tylko jeden dzień to muszę przyznać, że kamień spadł mi z serca - przyznał pan Łukasz z Lublina, który był wśród pierwszych pielgrzymów, którzy wyszli z Lublina we wtorek. - Udział w pielgrzymce to dla mnie do duże duchowe przeżycie, ale myślę, że każdy przezywa to wydarzenia na swój sposób. I dodaje: Trudno to opowiedzieć, jak ze wszystkim: trzeba samemu spróbować.
Pan Łukasz przyznaje, że podczas 14-dniowej pielgrzymki czuł fizyczne zmęczenie. - Po każdym dniu bolały mnie nogi, ale żadnego załamania nie miałem. Wystarczyło 15 minut, aby znowu wszystko było ok. Nie miałem takiego momentu, że chciałem zrezygnować. Resztą na każdym etapie drogi jest taka możliwość. Wystarczy zgłosić służbom, że nie ma się już siły iść.
44. raz na szlaku
- Jak się pójdzie raz to chce się iść kolejny - stwierdził Ryszard Gronowski z grupy 1, która wyszła w drogę również we wtorek. - To moja 44. pielgrzymka - podliczał mężczyzna, który na Jasną Górę szedł też z grupami z Łodzi i z Warszawy. - Pierwsza była warszawska, w 1979 roku - zaznaczał pan Ryszard. O jego pielgrzymkowej historii mówią przypinki uczepione do jego kapelusza. - W Częstochowie, jak stoimy i czekamy na wejście, to fotoreporterzy chodzą wokół mnie i robią zdjęcia.
W tegorocznej pielgrzymce na Jasną Górę weźmie udział ok. 1,2 tys. pątników m.in. z Lublina, Puław, Kraśnika, Świdnika i Chełma. Zwykle jest ich dwa razy więcej.
Rozmowa z ks. Mirosławem Ładniakiem, przewodnikiem lubelskiej pielgrzymki
- W tym roku, ze względu na koronawirusa, pielgrzymka została zorganizowana na zupełnie innych warunkach.
– Tegoroczna pielgrzymka jest zupełnie inna niż te do tej pory. Zawsze pielgrzymowało z nami kilka tysięcy osób, teraz jest ich mniej, przez co to „pielgrzymkowe zamieszanie” jest też zupełnie inne. Ta sama jest natomiast atmosfera. Na mszach świętych jest ten sam entuzjazm w grupach. Jest też bardzo radośnie. Po ludziach widać, tę wolę i chęć pielgrzymowania. Choć pojawił się też pewien niedosyt, że to jest tylko jeden dzień na szlaku. Sądzę jednak, że mimo wszystko mamy za co dziękować Panu Bogu. Że choć w zmienionych warunkach i okolicznościach ale udało nam się wyjść na szlak. Mogło przecież być i tak, że wcale nie wyszlibyśmy na pielgrzymkę.
- Czy zdarzą się takie sytuacje, że ktoś dwa razy weźmie udział w tegorocznej pielgrzymce?
– Będą takie sytuacje. To wszystko zależy od danej osoby. Jeśli zgłaszając się na pielgrzymkę - a w tym roku można to było zrobić tylko za pośrednictwem internetu - zapisał się na dwa dni pielgrzymowania, do dwóch grup, bo codziennie na szlak wychodzi nowa grupa, to będzie szedł z pielgrzymami dwa razy. Jeśli zapisał się tylko na jeden dzień, to więcej na trasie go już nie będzie.
- 14 sierpnia pielgrzymi wchodzą do Częstochowy. To jest także ostatni dzień lubelskiej pielgrzymki.
- Tego dnia idą grupy 17, 18 i 19. Osoby z tych grup będą wchodzić z pielgrzymką na szczyt jasnogórski. Tego dnia rozwiązuje się też nasza pielgrzymka i każdy już indywidualnie uczestniczy w głównych uroczystościach na Jasnej Górze. Tak było do tej pory i tak też jest w tym roku. To pozostaje bez zmian.
- Dużo zostało złożonych intencji za pośrednictwem Funduszu solidarnościowego „Idę z Tobą”?
– Ze względu na okoliczności, w tym roku nie było zapisów do grup na pielgrzymkę w parafiach, poza tym sekretariat pielgrzymkowy przy katedrze działał tylko kilka dni i nie były przyjmowane zapisy, dlatego też intencji nie było tyle co zwykle. Niemniej jednak, te które zostały złożone, niesiemy jak zawsze na Jasną Górę.
- A wyczuwa się wśród pielgrzymów uczucie zawodu, że nie mogą przejść całego szlaku?
– U każdego pielgrzyma wyczuwa się niedosyt, że nie może przejść całej pielgrzymki. Każdy jednak ma świadomość tego, że w obecnych czasach pandemii koronawirusa jest to niemożliwe. Mimo to pielgrzymów cieszy fakt, że chociaż w takiej formie mogą pielgrzymować. Podkreślają to na każdym kroku i dziękują że mogą iść szlakiem na Jasną Górę.
- Czy w miejscach, gdzie zwykle byliście witani, czekają na was mieszkańcy?
– W tym roku mniej jest na trasie witających nas osób. Zazwyczaj mieszkańcy wynosili coś do picia, częstowali ciastem i owocami. Teraz takich sytuacji nie ma bo i być ich nie może. Przed wyjściem pielgrzymki uprzedzałem proboszczów, aby okoliczni mieszkańcy nie wychodzili na trasę i nie przygotowywali poczęstunku i nie wynosili jedzenia pielgrzymom. W tym roku jest to niedopuszczalne. Więc siłą rzeczy jest też mniej osób witających nas na trasie.
- Mniej jest kontuzji?
– Podejrzewałem, że będzie ich mniej, ale tak nie jest, choć pielgrzymi idą tylko jeden dzień. Służby medyczce są jednak potrzebne. Na każdym postoju zgłaszają się pielgrzymi z pęcherzami i odciskami, ale na pieszej pielgrzymce to jest normalne.
- Na trasie był już ślub.
– Tak, w środę w Sanktuarium św. Otylii w Urzędowie pobrali się Joanna i Wiktor. Rok temu ta para z Lublina podeszła do mnie, w dniu kiedy był inny ślub. Narzeczeni powiedzieli, że chcą się pobrać w czasie pielgrzymki w 2020 r. I mimo pandemii koronawirusa tę uroczystość udało się zorganizować. Było pięknie i podniośle. Nowożeńcy będą wchodzić z pielgrzymką na Jasną Górę 14 sierpnia. W środę miała miejsce jeszcze jedna uroczystość. Na mszy św. „u św. Otylii” swoje przyrzeczenie małżeńskie – wypowiedziane 25 lat temu odnowili Kinga i Mirosław.