Więc trzeba im było w końcu powiedzieć prawdę. Że dziadek za niewinność poszedł do więzienia – mówi Grzegorz Stefaniak, syn rolnika z Dysa koło Lublina, który przed świętami musiał stawić się w Areszcie Śledczym w Lublinie.
Jak wyglądały święta?
– Smutno. Po pierwsze, to dzieci dopytywały: Gdzie jest dziadek? Jest na co dzień w domu, a w święta go zabrakło. Dlaczego? Do tego doszła nasza niezręczna cisza. Więc trzeba im było w końcu powiedzieć prawdę. Że dziadek za niewinność poszedł do więzienia. Nikomu nie życzę, aby tak wyglądały jego święta, jak naszej rodziny. Bez kompletnej rodziny.
Bo to przecież nie choroba uniemożliwiła państwu, żebyście wszyscy razem usiedli do świątecznego stołu?
– Dokładnie tak. Raz: to niekompletna rodzina. Dwa: to świąteczny budżet, który wyniósł jakieś 300 zł. To wszystko spowodowało smutek i żal. Nasza mama miała w oczach łzy. Jeśli chodzi o pieniądze, to nie są one aż tak istotne, ale czy to jest sprawiedliwe, aby wszystkie oszczędności szły na spłatę kredytów, na adwokatów? My – bracia staramy się jakoś utrzymać naszą rodzinę, pracować na gospodarce, jeszcze dorabiamy. Chcę wierzyć, że będzie lepiej, ale w tym dzisiejszym chaosie w naszym kraju nie za bardzo to widzę. Chcę powiedzieć też jeszcze jedno, bo może niektórzy boją się o tym powiedzieć głośno. Chodzi o częste kontrole rolników. Kontrolującym dosłownie wszystko przeszkadza, bo a to worki po paszy są za blisko śrutownika, a to kamienie na skalnik za blisko chlewni. I co robią kontrolujący? Nie dają żadnego upomnienia, tylko od razu jest kara.
Czy mogliście złożyć sobie z tatą świąteczne życzenia?
– Tata ma prawo zadzwonić z aresztu. Rozmawialiśmy z nim dwa razy. Nie były to długie rozmowy. Dopytywaliśmy jak się czuje, czy wszystko jest u niego w porządku? Jakoś musi to wytrzymać. Jest sam w celi. To przykra sytuacja. Wiadomo, telewizor czy radio to nie jest twój przyjaciel, to nie jest twoja rodzina.
Jak sobie radzi w tym świątecznym czasie?
– Szczerze mówiąc, nie zdążyliśmy go o wszystko wypytać. Każdy chciał mieć chwilę i porozmawiać z tatą. Pierwsze dni na pewno były dla niego tragiczne. Nie miał się nawet do kogo odezwać. Co to za święta?
Kiedy pan Krzysztof wychodzi z aresztu?
– Tata ma być w areszcie 10 dni, ale o którego godzinie wychodzi tego jeszcze nie wiemy. Tata sam dokładnie tego jeszcze nie wiedział.
Jak tę cała sytuację odbieracie, przecież to świąteczny czas, rodzinny?
– Ktoś może powiedzieć: Przecież tata mógł zapłacić te 500 zł kary. Tak, mógł i z automatu miałby przyznać się do winy? Do nieprawdy? To przecież byłaby jakaś kpina. A tak pokazał charakter. Jestem z niego dumny, bo zrobił pierwszy krok. Żeby ludzie się przebudzili. Bo napędzają nas strachem. Każdy się czegoś boi, a rządzący to wykorzystują.
Proszę przypomnieć sprawę z kolczykami u świń, za które była kara, której pan Krzysztof nie zapłacił?
– Jakieś 5,6 sztuk świń nie miało kolczyków na ponad 300 sztuk. Ale przecież miały tatuaż. Wszystko było udokumentowane na zdjęciach. Od tego czasu minęło już 2,5 roku. A do tej pory nie możemy utrzymywać świń. Razem z braćmi pomagamy rodzicom. Żeby utrzymać gospodarstwo, bo to przecież jest nasz zakład pracy.
Z czego żyjecie, jak nie ma świń?
– Na szczęście jest jeszcze zboże. Poza tym pracujemy dorywczo.
Myśli pan ze z tej całej sytuacji wyjdzie coś dobrego?
– Tak, mam taką nadzieję. Tylko żeby ludzie się przebudzili. Żebyśmy w końcu zaczęli się jednoczyć.