Gdy Ryszard Czajkowski był małym chłopcem, rodzice przestrzegali go: "Jak się nie będziesz uczyć, pójdziesz na drogę tłuc kamienie!” Na przekór rodzicielskim przestrogom wybrał zawód "drogowca”. W państwowych firmach przepracował dwadzieścia lat. Gdy nadszedł czas, że można było wziąć sprawy w swoje ręce, założył własną firmę zajmującą się budową dróg.
Dziś, poza Przedsiębiorstwem Robót Drogowo-Mostowych, jego firma jest najbardziej liczącą się na rynku budowlanym Hrubieszowa.
- W latach sześćdziesiątych budowało się ogromnie dużo dróg. Niestety - niekoniecznie tak, jak w szkole uczono. Ale w ten sposób otwieraliśmy ludziom okno na świat - wspomina.
Dopiero w latach siedemdziesiątych zaczęto w Hrubieszowskiem budować pierwsze nawierzchnie bitumiczne. Z czasem Czajkowski został kierownikiem wytwórni mas bitumicznych. Dorabiał jako inspektor nadzoru i opracowując projekty budowlane. Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto zachęcać ludzi do tego, żeby brali własne sprawy we własne ręce.
- Pojechałem do kolegi drogowca Ryszarda Daniłowicza w Werbkowicach. On miał kawałek wolnej działki. Postanowiliśmy założyć firmę i tam się zainstalować.
Zaczynali od skleconej z desek budki. Pracowali fizycznie razem z pozostałymi robotnikami, a jedynym firmowym środkiem transportu był fiat 125p.
- Przez pierwsze dwa lata nasze rodziny nie widziały pieniędzy, bo wszystko inwestowaliśmy w firmę. Dorobiliśmy się jednak samochodu dostawczego, ciężarowego i spycharko-koparki.
Jednak co roku było lepiej... Po paru latach wykupili od werbkowickiej Gminnej Spółdzielni działkę, na której pobudowali już zaplecze z prawdziwego zdarzenia, z pełnym węzłem betoniarskim. Podjęli się produkcji kostki brukowej. Zatrudnienie wzrosło do 32 osób.
- Przez dwa lata prowadziliśmy tę manufakturę. Ale nie opłacało się, bo inni na bardzo nowoczesnych maszynach robili kostkę lepszą i tańszą.
Trzy lata temu podzielili firmę.
- Przeniosłem działalność do Hrubieszowa, bo to z terenu miasta i okolic jest najwięcej zleceń, a ponadto kolega podupadł na zdrowiu - mówi R. Czajkowski.
Nabył ćwierćhektarową zabudowaną działkę na terenie b. "Hakonu” w Hrubieszowie. Zaadaptował ją na potrzeby firmy. Na brak roboty nie narzeka.
- To prawda, że samorządy są biedniutkie, a rynek ubogi. W Hrubieszowie potentatem w tej branży jest Przedsiębiorstwo Robót Drogowo-Mostowych, ale oni w malutkie roboty nie wchodzą. A ja wychodzę na tym zupełnie nieźle. Wygrywam z reguły takie przetargi. Budowałem drogę w Alojzowie, ulice w os. Jagiellońskim, parkingi w Centrali Nasiennej i na stacji Petrogazu. Pierwszy w Hrubieszowie kładłem kostkę brukową - obok lodziarni Temperowicza przy ul. Piłsudskiego. Pamiętam, że właściciel lodziarni ściągał ją aż z Lubiąża.
Renomowani producenci kostki dają gwarancję nawet na 30 lat. Firmy budowlane udzielają z reguły 3-letniej gwarancji na swoje usługi.
- Nie jest dla mnie problemem dać gwarancję na pięć lat. Często tak robię, gdy chcę wygrać przetarg. Nie zdarzyło się bowiem, żeby mi ktoś zareklamował jakość robót.
Coraz częściej zlecają Werbetowi roboty inwestorzy prywatni. Fundują sobie na swych posiadłościach dróżki z kostki brukowej i kamienia naturalnego.
- Technika układania bruku z kamienia jest zupełnie odmienna niż z kostki. U nas już nie znajdzie się prawdziwego brukarza - z młotkiem, nakolannikami, który szedł wzdłuż drogi z taranikiem i profilował jezdnię. Musiał on rzeczywiście znać się na robocie, bo każdorazowo miał do czynienia z innym kamieniem.
Ryszard Czajkowski nie tai, że jest szczęśliwy, bo w życiu robi to, co potrafi najlepiej. Kieruje się też praktyczną zasadą, że stara się tak gospodarować kapitałem, żeby nie zaciągać kredytów.
- Jestem wtedy spokojny, bo nie zagrożony ryzykiem - podkreśla.
Drogowiec przez całe życie
Hrubieszowianin z urodzenia. Ukończył tutejsze renomowane liceum im. St. Staszica, potem podjął 2,5-roczne studia w lubelskiej Państwowej Szkole Technicznej, słynnej w regionie "drogówce”. Pierwszym jego pracodawcą był Powiatowy Zarząd Dróg Lokalnych w Hrubieszowie. Jest szczęśliwy w życiu rodzinnym. Pomaga żonie Zofii prowadzić działkę. Mają trójkę dzieci, wszystkie wykształcone, dwoje już z własnymi rodzinami, ostatnia córka sposobi się do zamążpójścia. Cztery lata temu przenieśli się do nowego mieszkania. Na indywidualne pasje pozostaje R. Czajkowskiemu niewiele czasu, mimo to nie opuści on żadnego meczu piłkarzy "Unii”. Choć jest to - jak mówi - "nieboszczka”, bo chyba spadnie do V ligi.