Była księgowa Środowiskowego Domu Samopomocy w Puławach i majster budowy oskarżają dyrektora Krzysztofa Bernasia o nadużycia
W 2000 roku do budynku przylegającego do dawnego przedszkola w Wólce Profeckiej dobudowano boksy garażowe i zaadaptowano go na potrzeby ŚDS. Stanisław Łuszczyński, który nadzorował prace, uważa, że była to strata pieniędzy. - Remont kosztował więcej, niż postawienie nowego budynku – twierdzi.
Rzeczywiście wydano niemało, bo 100 tys. złotych. Oprócz miejsca na trzy samochody, w budynku powstał mały zakład stolarski i pomieszczenie gospodarcze.
– Praktycznie powstał nowy obiekt. Doszło więc do naruszenia dyscypliny finansowej, bo remont tego budynku powinien być zakwalifikowany jako nowa inwestycja. A na ten cel przeznacza się pieniądze z innej puli – mówi Mirosława Skowron, była księgowa ŚDS.
Zdaniem Mirosławy Skowron, na remont wydano o 80 tys. złotych za dużo. – Dyrektor Bernaś zaplanował budowę garażu na 30 tys. złotych – twierdzi. – Z Urzędu Wojewódzkiego otrzymał tylko 20 tys., a wszystko zamknęło się astronomiczną kwotą ponad 100 tys. złotych. To tym bardziej dziwne, że ŚDS otrzymał od Prefabetu darowiznę w postaci pustaków na budowę ścian. Resztę kazał pokryć ze środków bieżących placówki.
– Bzdury – tak dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy Krzysztof Bernaś kwituje zarzuty pod swoim adresem. – W 2001 roku pani Skowron została zwolniona z pracy za nadużycia, wykazały to kilkakrotne kontrole z Urzędu Miasta. Były m.in. błędy w rocznych sprawozdaniach finansowych i w budżecie. Teraz korzysta z okazji, żeby się na mnie zemścić.
Na potwierdzenie swoich słów Bernaś powołuje się na kontrolę Regionalnej Izby Obrachunkowej, do której doszło w 2001 roku po pojawieniu się zarzutów ze strony byłej księgowej.
– Kontrolerzy siedzieli u mnie przez osiem tygodni – mówi Bernaś. – Dokładnie skontrolowali dokumentację inwestycji i żadne zarzuty się nie potwierdziły. Kontrolerzy znaleźli natomiast błędy w sprawozdaniach finansowych, przygotowywanych przez panią Skowron.
Bernaś twierdzi, że kwota na remont jest prawidłowa. – Dla mnie garaż to trzy ściany i wiata – mówi. – A w Wólce powstał duży budynek gospodarczy o powierzchni około 100 metrów kwadratowych. Czy tysiąc złotych za metr, z marżą wykonawcy i 22-procentowym podatkiem VAT to dużo? Poza tym, to nieprawda, że jego koszt był oszacowany na 30 tys. złotych. Budowa była realizowana w dwóch etapach. W 2000 r. faktycznie otrzymałem z Urzędu Wojewódzkiego 20 tys. złotych. Ale w następnym roku dostaliśmy resztę. I pani Skowron, jako główna księgowa powinna o tym wiedzieć. Zarzuty, że wydałem z budżetu placówki 80 tys. zł są absurdalne. Czy mógłbym sobie pozwolić na to, żeby przez dwa miesiące nie mieć pieniędzy na wypłaty?
Lista zarzutów wysuwanych przez majstra i księgową jest długa. Łuszczyński twierdzi m.in., że koszy remontu były celowo zawyżane, przez wystawianie sfałszowanych faktur. A Skowron utrzymuje, że nie podpisywała umowy na remont garażu. – Byłam całkowicie odsunięta od spraw związanych z budową garażu – twierdzi. – Nie podpisywałam też umowy na budowę, mimo że nie może tego zrobić nikt oprócz głównej księgowej.
Faktycznie na umowie widnieje pieczątka Mirosławy Skowron, ale podpis należy do innej księgowej. Zdaniem Bernasia fałszerstwa jednak nie ma. – Pani Skowron była wtedy na zwolnieniu – mówi. – Umowa została podpisana przez księgową, która ją zastępowała. Podpis jest czytelny, więc nie jest to fałszerstwo. Dokumentacja była zresztą badana przez RIO i nie było zastrzeżeń.
Bernaś nie wyklucza, że skieruje do sądu sprawę o zniesławienie. – To wszystko z zemsty – mówi. – Podobnie jak w przypadku pana Łuszczyńskiego, który ma zatarg z wykonawcą remontu.