Mówię na nich chłopcy z piachu, bo dopiero od niedawna zaczęli trenować w normalnych warunkach. Wcześniej musieli zadowolić się piaszczystym boiskiem. Na główną płytę można było tylko popatrzeć. Teraz to co innego. Warunki są idealne do pracy – mówi Bernard Bojek, szkoleniowiec Puławiaka.
Warto było czekać
– W zainicjowanych przez Lesława Ćmikiewicza rozgrywkach im. Marka Wielgusa, w roczniku chłopców urodzonych w 1995 i młodszych, dotarliśmy się do najlepszej ósemki. Od lat finał tych rozgrywek był moim marzeniem. Siedmiokrotnie było bardzo blisko. Udało się nam dopiero teraz – podkreśla opiekun Puławiaka. Wynik młodych piłkarzy z Puław musi budzić szacunek. W tym prestiżowym turnieju rokrocznie startuje ponad 2000 drużyn z całego kraju. – Przeszliśmy 5 etapów eliminacyjnych. Rozgrywki zaczęły się w kwietniu, a zakończyły we wrześniu, ścisłym finałem na stadionie warszawskiej Legii. I my tam byliśmy! Znaleźliśmy się w czołówce – cieszy się obchodzący dziesięciolecie pracy z młodzieżą Bernard Bojek. Jakby tego było mało, za zbieranie laurów wzięli się o rok starsi koledzy. – W prestiżowych juniorskich rozgrywkach turnieju Danone Cup dotarli aż do finału. Nie pojechali co prawda na paryskie finały, ale dziesiąte miejsce i tak robi wrażenie – chwalą się w klubie.
Rozprawa w PZPN
Puławiak to klub młodzieżowy, ale musi zmagać się ze złymi zjawiskami znanymi z zawodowej piłki. – Podbierają nam zawodników. W ciągu ostatniego miesiąca PZPN obradował nad sprawą mojego wychowanka – mówi Bojek. 18-latka z Puławiaka skaperowała niedawno warszawska Legia. – Zastosowali cały arsenał podchodów. W końcu dopięli swego. Ekwiwalent za wyszkolenie ustalił związek. Straciliśmy zawodnika, a w zamian „zyskaliśmy” zaledwie 1500 zł, czyli... jedną dziesiątą jego rynkowej wartości. Początkowo oferowali nam... 10 piłek. Jakby nie można było pozyskać piłkarza na normalnych zasadach. Przykład Mateusza Gawrysiaka, który stał się piłkarzem Górnika Łęczna na uczciwych zasadach pokazuje, że jak się chce, to można – denerwuje się trener. A finanse? – Na sześć grup, w sumie 150 chłopców, otrzymaliśmy dotację rzędu 25 tys. zł na cały rok. Ile wypada na głowę, łatwo policzyć – odpowiada szkoleniowiec.
Chodź do nas
Efekty pracy Bernarda Bojka zostały dostrzeżone w innych klubach. Puławski szkoleniowiec dostał niedawno propozycję pracy w Piłkarskiej Akademii Dariusza Kubickiego. – Darek powiedział: chodź do nas. Mam wiele obowiązków i przydałaby mi się ktoś do koordynowania treningów różnych grup wiekowych. Odmówiłem. Ciężko byłoby rzucić pracę z moimi chłopakami. Jeśli są dobre efekty tego, co się robi, jak można byłoby to wszystko tak po prostu zostawić i odejść – pyta trener Puławiaka.