Nie 45, a około 50 mln złotych, po poprawkach nowego prezydenta Puław, wyniesie zaplanowany na 2019 rok deficyt w miejskim budżecie. Paweł Maj zrewidował "życzeniowe" wpływy ze sprzedaży działek i dołożył inwestycje drogowe, na które potrzebny był wkład własny.
W projekcie przyszłorocznego budżetu, jaki swojemu następcy zostawił Janusz Grobel zapisano deficyt na poziomie około 46 mln złotych. Były prezydent zakładał przy tym, że miastu uda się sprzedać trzy działki w okolicy Sosnowej oraz jedną przy ul. Komunalnej. Puławy miały zarobić na tym ok. 8 mln złotych. Wiemy już jednak, że tych pieniędzy nie będzie, a to dlatego, że do zaplanowanego na piątek przetargu, we wskazanym terminie nikt nie złożył wadium.
W związku z tym, nowy prezydent musiał urealnić (obniżyć) zaplanowane wcześniej wpływy. Ponadto, w związku z pozyskaniem dotacji na przebudowę ulic, o kilka milionów złotych wzrosły spodziewane wydatki. W efekcie, zaplanowany na przyszły rok deficyt będzie o kilka milionów złotych wyższy, niż zapisano w początkowym projekcie budżetu. Wyniesie on ok. 50 mln złotych. To jeden z najwyższych deficytów w nowej historii Puław.
Warto dodać, że prezydent Paweł Maj zdecydował już, że po naniesieniu wskazanych przez siebie poprawek, projekt budżetu podpisze. Ma to zrobić jeszcze w środę, tak, żeby jak najszybciej móc przesłać go do Regionalnej Izby Obrachunkowej w Lublinie. Przypominamy, że zgodnie z ustawą, ta powinna otrzymać projekt do połowy listopada. Tak się jednak nie stało, bo odchodzący prezydent Janusz Grobel uznał, że pozostawi swojemu następcy możliwość naniesienia na dokument własnych, autorskich poprawek.
Przypominamy, że głównym powodem rekordowo wysokiego deficytu w 2019 roku będzie skumulowanie wydatków związanych z budową nowej hali sportowej przy ul. Lubelskiej (jej łączny koszt sięgnie ponad 90 mln zł) oraz przebudowy Domu Chemika. To prawdopodobnie przełoży się na rezygnację z innych przedsięwzięć.