Już w najbliższą niedzielę z wielką pompą zostanie otwarty pierwszy na Lubelszczyźnie park linowy. Kłopot w tym, że monumentalne konstrukcje wzniesiono na dziko. Nadzór budowlany grozi inwestorowi prokuratorem.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szkopuł. Inwestor nie zadbał o pozwolenie na budowę. - Jestem pewny, że nie muszę go mieć, konsultowałem to ze swoją prawniczką - mówi Jacek Sobolewski.
Okazuje się jednak, że prawniczka się myliła, a cała konstrukcja - w ocenie nadzoru budowlanego - jest zwykłą samowolą budowlaną. - Nie zgodziliśmy się na wydanie pozwolenia na budowę - podkreśla Małgorzata Pałka ze Starostwa Powiatowego w Puławach.
To jednak nie wszystko. Park w Nałęczowie jest wpisany do rejestru zabytków. Dlatego sprawą zajął się najpierw Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków. - 13 czerwca wydałam nakaz wstrzymania prac budowlanych - mówi Halina Landecka, wojewódzki konserwator zabytków.
Ale inwestor nic sobie z tego nie robi. Wczoraj na placu budowy trwały prace wykończeniowe. Tuż przed weekendem zostanie jeszcze zainstalowana ścianka do wspinaczki. - Już dwa razy przekładałem otwarcie parku. Nie zamierzam tego robić po raz trzeci, bo zaprosiłem na niedzielę wielu gości - mówi Sobolewski. - Ale jeśli będzie trzeba, to w ciągu dwóch dni zwinę przenośną konstrukcję i wyjadę z Nałęczowa. Ludzie z całej Polski chcą mi płacić za to, żebym do nich przyjechał. Przecież to świetna promocja dla każdej miejscowości - przekonuje przedsiębiorca. •