Nie lokalne gminy, a samorząd województwa lubelskiego ma zapewnić tzw. wkład własny na budowę nowego mostu na Wiśle w okolicach Kazimierza Dolnego - uważają politycy PiS. Większość z ok. 300 mln złotych pokryje budżet państwa. Decyzja o wyborze lokalizacji przeprawy jeszcze nie zapadła.
Działacze PiS wskazują samorząd województwa lubelskiego, jako ten, z którego budżetu pokryty miałby być tzw. wkład własny, czyli ok. 20 procent łącznych kosztów nowego mostu oraz dróg dojazdowych.
– Nie wyobrażam sobie, żeby liderem tego zadania nie został samorząd wojewódzki, który, jako jedyny, może udźwignąć finansowo tę inwestycję. Nie chcemy obarczać tymi kosztami gmin. Nie chcemy, żeby lokalni samorządowcy obawiali się, że ten nowy most obciąży ich budżety – mówił Artur Soboń, sekretarz stanu w resorcie rozwoju i inwestycji.
Polityk przyznał ponadto, że rząd nie dysponuje na razie kosztorysem, więc nie ma wiedzy odnośnie spodziewanych kosztów. Jego zdaniem nowa przeprawa wraz z przebudową starych i budową nowych dróg dojazdowych może zamknąć się w kwocie 300 mln złotych. Wybór lokalizacji nowego mostu ministerstwo zostawia lokalnym samorządom.
Po uwagę na razie brane są trzy miejsca. Pierwsze z nich to teren obecnej przeprawy promowej na Wiśle pomiędzy Nasiłowem i Bochotnicą. Ta, jak wskazują lokalni samorządowcy PiS, ma jednak liczne wady. – Most w tym miejscu nie rozwiązałby problemu zatłoczenia Kazimierza Dolnego. Jest za daleko od tego miasta, a zamiast odkorkować wjazd od strony Puław, mógłby go jeszcze bardziej zablokować – przekonuje wiceprezydent Puław Tadeusz Kocoń.
Samorządowiec proponuje, żeby nowy most powstał w okolicach Krowiej Wyspy pomiędzy Mięćmierzem i Podgórzem. Do tej przeprawy należałoby jego zdaniem doprowadzić zupełnie nową drogę, która łączyłaby się z krajową 12-stką w okolicach Leokadiowa. Ten odcinek o długości ok. dwunastu kilometrów. Z drugiej strony rzeki należałoby natomiast zapewnić połączenie do drogi wojewódzkiej nr 824.
– Musimy minąć ścisłą strefę konserwatorską Kazimierza Dolnego i wykorzystać ukształtowanie terenu w taki sposób, żeby tego mostu nie eksponować. Chcemy go schować, a jednocześnie musi on być na tyle blisko miasta, żeby rozładowywał je komunikacyjnie – tłumaczy Kocoń, zapewniając, że dzięki temu poprawiłby się cały lokalny komunikacyjny, a jednocześnie most nie naruszałby krajobrazu miasteczka.
Zaletą tego rozwiązania ma być rozdzielenie ruchu (także turystycznego) na szereg dróg dojazdowych zarówno do Janowca, jak i Kazimierza, po ich południowej stronie. Z kolei w przypadku budowy mostu w Bochotnicy, potok samochodów kierowany byłby na korkujący się wlot od strony Puław, co nie rozwiązywałoby problemu. Trzecią lokalizacją braną pod uwagę przez rząd są okolice wioski Lucimia (na południe od Brzeźć).
Ze względu na konieczność zachowania żeglowności Wisły, nowa przeprawa musiałaby być zawieszona bardzo wysoko.
– Ten most musiałby wisieć ponad 2 metry nad wałami i przejść przez całą dolinę Wisły, łącząc wały przeciwpowodziowe z jednej i drugiej strony. Byłby znacznie większy od mostu im. JP II w Puławach. Porównać możba byłoby go do tego w Kamieniu – tłumaczy Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie.
Jego zdaniem o wyborze lokalizacji przeprawy zdecyduje nie tylko wola polityczna, ale także możliwości administracyjno-prawne. – Przypominam, że istnieje coś takiego, jak Natura 2000, a więc mosty możemy budować tam, gdzie "pozwolą nam" ekolodzy. Osobiście zgadzam się natomiast z tym, że budowa tej przeprawy w Bochotnicy to zły pomysł. Dalej od Kazimierza ma to większy sens. Najważniejsze jest natomiast to, żeby ten most wpisywał się w jakiś sensowy ciąg komunikacyjny – mówi dyrektor.
Sceptycznie do zapowiedzi polityków PiS podchodzi także Paweł Nakonieczny, członek zarządu województwa lubelskiego. – Nie wiem, czy ten most jest aż tak potrzebny. Wbrew pozorom, naszego województwa nie stać na wszystko. Nie wiem skąd mielibyśmy wziąć te 60 mln zł na wkład. Nie podoba mi się także to, jak do tej inwestycji podchodzi Artur Soboń, który organizuje konferencje prasowe, zamiast przyjść i z nami porozmawiać. Na razie przypomina mi to "bareizm".