Mieszkańców Puław zaskoczyły zeszłoroczne zapowiedzi podwyżek cen za ciepłą wodę i ogrzewanie, który miały wynieść średnio 85 procent. To już nieaktualne. Wzrost będzie wysoki, ale ograniczy go ustawowy limit. Ile zatem zapłacą klienci OPEC? Nowe prognozy są już wydrukowane.
Podwyżka kosztów ogrzewania dotknęła już właścicieli domów jednorodzinnych, instytucji publicznych i przedsiębiorstw. Teraz nadeszła kolej na klientów ciepła systemowego, czyli np. mieszkańców bloków podłączonych do miejskiej sieci ciepłowniczej. W przypadku Puław, na ostateczną cenę gigadżula, a co za tym idzie, wysokość miesięcznych rachunków wpływa taryfa przygotowywana przez właściciela węglowej elektrociepłowni, a więc Zakłady Azotowe.
Spółka pod koniec listopada aneksowała umowę na dostawy węgla z Bogdanki, która podniosła cenę dostaw surowca z 834 mln do 1,4 mld zł, licząc do roku 2027. To pociągnęło za sobą wyższą taryfę dla Okręgowego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, miejskiej spółki, która odpowiada za dostawy ciepła do odbiorców. Początkowe wyliczenia mogły zaskoczyć. Według grudniowych zapowiedzi, wzrost miał być najwyższy od 20 lat i sięgnąć 85 procent. Cena za gigadżul z 28 zł miała poszybować do 52 zł. W tej sytuacji właściciel 50-metrowego mieszkania, który płacił dotychczas ok. 170 zł, musiałby wyasygnować na ten sam cel ok. 314 zł miesięcznie.
Przeliczyli od nowa
Wyższe taryfy przygotowały spółki ciepłownicze w całym kraju. Powszechne niezadowolenie samorządów zostało dostrzeżone przez władze centralne. Rząd w połowie stycznia rozpoczął prace nad nowelizacją ustawy, która z założenia ma chronić indywidualnych klientów ciepła systemowego, a także podmioty wrażliwe, jak szpitale, szkoły, żłobki i przedszkola. Gdy informacje o możliwych zmianach dotarły do spółek ciepłowniczych, te wstrzymały druk nowych rachunków dla swoich klientów i przygotowały nowe prognozy.
– Opierając się o informacje ze strony rządowej, przeliczyliśmy wszystko ponownie. Wzięliśmy pod uwagę zapowiedzianą nowelizację oraz obniżone zapotrzebowanie na ciepło wynikające z łagodniejszej zimy w tym roku – mówi Paweł Iwaszko, prezes puławskiego OPEC-u. – Prognozy wyślemy do mieszkańców Puław w ciągu najbliższych dni.
Zgodnie z nowelizacją ustawy, podwyżka cen ciepła netto nie może być wyższa, niż 40 procent w stosunku do stawek obowiązujących w październiku. Jeśli takie rozwiązanie wejdzie w życie, puławianie nie będą musieli już obawiać się sugerowanej w grudniu 85 procentowej zmiany.
– Według naszych nowych wyliczeń, wzrost prognoz netto wyniesie średnio ok. 24 proc., a brutto, czyli z podatkiem VAT powinien zamknąć się w granicach 44-45 procent – tłumaczy prezes Iwaszko.
Podwyżka, nawet mimo zapowiadanego złagodzenia, będzie zatem dość wysoka. Poza wyższym kosztem zakupu węgla dla azotowej ciepłowni, wpływ na nią ma wspomniany VAT, którego wysokość wróciła już na pułap 23 procent. Wracając do przykładowego rachunku za 50-metrowe mieszkanie, przy założeniu, że koszty jego ogrzewania i ciepłej wody wynosiły 170 zł, po zmianach wyniosą ok. 245 zł.
Presja ma sens
Zmianę ustawy chwali prezydent Puław, który o ochronę przed skokowym wzrostem rachunków apelował do premiera oraz ministra środowiska.
– Unikniemy gigantycznej podwyżki cen ciepła. Presja ma sens – napisał Paweł Maj, przyznając, że informacje o projekcie zmian w ustawie przyjął z ulgą.
Żeby wzrost rachunków netto w całym kraju nie przekroczył ustalonej granicy 40 procent rząd ma zamiar wydać w tym roku na ten cel dodatkowe 4,5 mld zł (z funduszu covidowego). To środki, które mają trafić w formie dopłat dla właścicieli ciepłowni, wyrównując straty spowodowane sztucznie obniżonymi taryfami. Na pieniądze z tego tytułu może liczyć m.in. Grupa Azoty "Puławy".