Kto wcześniej nie pomyślał o zakupie opału, już niedługo może marznąć. A jeśli już uda mu się kupić węgiel to straci i nerwy, i pieniądze.
Gdy węgiel już się pojawi, to długo miejsca nie zagrzewa. Nawet ten gruby, który kosztuje 610 zł za tonę.
- "Od ręki” można u nas kupić kostkę po 565 zł i orzech drobny po 487 zł za tonę - wylicza Robert Wiaderny, pracownik składu opału PHU Tadeusz Szymajda w Dęblinie.
- Cena faktycznie przekroczyła nawet 600 zł/tonę. Ale brakuje śląskiego węgla, z zakupem opału w Bogdance kłopotów nie ma - twierdzi Jacek Pardyka, sprzedawca w składzie opału w Sadurkach (gm. Nałęczów). I wylicza ceny tego, czym handluje: groszek - 420 zł, orzech - 450 zł, miał ("lepszy” - uściśla) - 320 zł za tonę.
Większy jest wybór w Janowcu i Górze Puławskiej.
- Mamy sześć rodzajów opału - mówi właściciel składów Roman Wójcik. - Miał po 320 zł, groszek po 390 zł, orzech z Bogdanki po 410 zł, orzech śląski po 565 zł, orzech gruby 570 zł, koks 780 zł za tonę. W najbliższych dniach będę też miał ekogroszek po ok. 550-570 zł.
Dlaczego brakuje węgla?
- Kopalnie eksportują węgiel na Zachód - wyjaśnia Jacek Pardyka. - Podobno zwłaszcza Niemcy dużo go kupują.
Inne przyczyny braku opału i zwyżki jego cen widzi Teresa Filipek.
- Jesienią zawsze węgla brakuje. To dlatego, że o potrzebie jego zakupu ludzie przypominają sobie wraz z nastaniem pierwszych chłodów. Kto był zapobiegliwy i miał pieniądze, kupił opał w lecie. Zaoszczędził i nerwy, i pieniądze, bo gruby węgiel był wtedy o ok. 30 zł za tonę tańszy - mówi.
Gdy nie ma węgla, to może do łask powróci drewno opałowe?
- U nas nie ma szans, by je kupić - ucina nadzieję Wiesław Jończyk, specjalista w Nadleśnictwie Puławy. - Sprzedaliśmy już wszystko, co w tym roku było do sprzedania. Następne drewno będziemy mieli w styczniu, gdy poznamy plan pozyskania go na 2008 r.
W miejscach, w których leśnicy prowadzą cięcia pielęgnacyjne czy prace zrębowe, może da się pozyskać jeszcze niewielkie ilości drobnicy opałowej. Chętny sam musi pozbierać lub wyciąć gałęzie, drobne zrzynki itp. i ułożyć je w stos. Leśnicy drewno obejrzą, wycenią - i dopiero wtedy można je zabrać.
Nadleśnictwo nie ma też nic dla posiadaczy domowych kominków. Jeśli jednak nie zaopatrzyli się dotąd w drewno do nich, muszą mocno trzymać się za portfel. Za metr sześcienny drewna zapłacą 100-150 zł, a nawet 200 zł. Takie ceny znaleźliśmy w dziennikowym dodatku "Oferta”.