Przed Sądem Rejonowym w Puławach toczy się proces wójta gminy Puławy. Krzysztof Brzeziński oskarżony jest o niedopełnienie swoich obowiązków w związku z wylaniem rzeki Klikawka.
Gdy przed dwoma laty po rekordowych opadach deszczu Klikawka po raz kolejny wylała zalewając i niszcząc uprawy miejscowych rolników, część z nich obwiniła wójta. Ich zdaniem, zbyt długo zwlekał z podjęciem decyzji o interwencji, co doprowadziło do zbyt późnej akcji podnoszenia poziomu lokalnej drogi gruntowej (pełniącej rolę mini-wału przeciwpowodziowego).
W piątek przesłuchano kolejnych świadków w tej sprawie. Jeden z nich stwierdził, że wójt informację o wyrwie w drodze otrzymał rano, ale przez cały dzień nie podjął żadnych działań. Pomoc nadeszła dopiero w nocy. W efekcie woda zniszczyła znaczną część jego upraw. Podobne straty odnotowali także inni mieszkańcy Łęki i Bronowic. Łącznie oszacowano je na ponad 140 tys. zł.
Część świadków sugerowała też, że nie wszystkim mieszkańcom zależało na szybkiej interwencji. Gospodarstwa znajdują się po obu stronach drogowego wału, więc wyrwa w nim powodując zalanie jednych, a jednocześnie minimalizuje szkody drugich. Według obrony, interwencja wójta mogłaby narazić ich na niebezpieczeństwo. – Tym samym doszłoby do większych podtopień, niż te, które miały miejsce – tłumaczył adwokat wójta.
Radosław Kosmala, kierownik w Urzędzie Gminy Puławy, zeznał, że feralnego dnia, decyzja o podniesieniu poziomu drogi została uznana za niezasadną. Stwierdził, że gdy razem z wójtem i innym pracownikiem gminy wizytowali te okolice, wyrwy nie było widać, a prognozy pogody nie przewidywały wystąpienia kolejnych opadów.
Kolejna rozprawa odbędzie się na początku czerwca.