Skusili się na kilka tysięcy złotych, a teraz komornik może od nich zażądać dziesięć razy więcej. Chodzi o kilkudziesięciu bezrobotnych, którzy dali się namówić Renacie Z. na pomoc w wyłudzaniu pożyczek ze SKOK "Wisła”.
Kobieta działała w ten sposób pomiędzy marcem 2003 r. a lutym 2004 r. Kolejne pożyczki brała nawet co kilka, kilkanaście dni. Na przesłuchaniu przyznała się do wyłudzania pieniędzy. Wyjaśniła też tajemnicę, dlaczego tak łatwo dostawała pożyczki. Pomagała jej w tym Anna S., pełnomocnik zarządu do spraw kredytowych SKOK. Oczywiście nie za darmo. Pracownica SKOK dostawała za to drogie prezenty, koniaki i pieniądze. W sumie siedem tysięcy złotych.
Prokuratura oskarżyła Renatę Z. o wyłudzenie z puławskiego SKOK ponad 400 tys. zł. Ale to nie wszystko. 22 tys. zł wyłudziła od SKOK im. Franciszka Stefczyka. Metoda była taka sama.
Na ławie oskarżonych zasiądzie blisko 40 osób. Znajdzie się tam również Anna S., którą prokuratura oskarżyła o branie łapówek oraz pomoc w wyłudzaniu pieniędzy. Kobieta działała też na swoją rękę. Odpowie też za sfałszowanie podpisów poręczycieli pożyczek dla niej i jej rodziny. Reszta osób jest oskarżonych o wyłudzanie poszczególnych pożyczek.
Śledztwo w tej sprawie puławska prokuratura zakończyła już kilka miesięcy temu. Proces nie może jednak ruszyć, bo siedmiu oskarżonych… przepadło jak kamień w wodę. Będą ścigani listami gończymi. Puławski sąd wydał właśnie nakazy ich aresztowania.
- Nasze straty spowodowane wyłudzeniami to ponad 300 tys. zł - wylicza Piotr Gawron, prezes SKOK "Wisła”. - To duża kwota, ale jesteśmy na tyle mocną firmą, że ta sprawa nie zakłóciła naszego funkcjonowania. Rozwijamy się dalej.
SKOK rozpoczął też ściąganie swoich wierzytelności. Przebiega jednak opornie. Dłużnicy to osoby najczęściej bezrobotne, które nie mają z czego spłacić pożyczek. - Z czasem je odzyskamy - zapowiada prezes.