Zamiast leszcza ryba... z zębami.
To połów Mariusza Ciesielskiego. Taki sam jak jego sąsiada dzień wcześniej. Wędkarze są pewni: to piranie.
Taką samą dzień wcześniej złowił sąsiad Ciesielskich z Borowej Tomasz Jakubicz. - Trudno było ją wyciągnąć, ważyła z pół kilograma. Ale szybko zdechła. Zamroziliśmy ją i jeszcze nie wiemy, co z nią zrobić. Ale to na pewno pirania. Sąsiad miał kiedyś takie w akwarium. Wszystko się zgadza, to pirania czerwona - opowiada o złowionym okazie Paweł Jakubicz, kuzyn pana Tomka.
O nietypowych połowach w jeziorze mówi teraz cała wieś. Ciesielscy swoją piranię wpuścili do oczka wodnego i ryba jest miejscową atrakcją. - Ludzie przychodzą ją do nas obejrzeć i tylko kręcą głowami z niedowierzaniem. Ale w jeziorze jakoś już nikt się nie kąpie - śmieje się pan Piotr.
Piraniami straszy się teraz
we wsi dzieci. - Żeby na głęboką
wodę nie wchodziły, bo tam są groźne ryby. Ale popłochu nie ma, ludzie się specjalnie nie boją. Tyle, że mała sensacja, każdy biega oglądać
- mówi Wiesław Gawriołek, sołtys Borowej.
Sprawą zajęło się dęblińskie koło Polskiego Związku Wędkarskiego, do którego należą także wędkarze z Borowej. - Podejrzewamy, że tych ryb może być więcej. Jeden z wędkarzy, który wyciągnął piranię, mówił nam, że miał kilka podejrzanych brań na wędkę. Dziś mamy spotkanie z wędkarzami z Borowej, będziemy się zastanawiać, co z tym zrobić - mówi Marian Pieprzowski, prezes koła PZW w Dęblinie.
Przedstawiciele związku oglądali jedną ze złowionych ryb. Tomasz Jakubicz przyszedł ją pokazać. - To dość duży okaz, około 30-centymetrowy. Bez wątpienia pirania - dodaje Pieprzowski.
Prezes uważa, że jakiś akwarysta chciał się pozbyć drapieżnych okazów i tak znalazły się w jeziorze Matygi. Tak samo twierdzi profesor Stanisław Radwan z katedry hydrobiologii i ichtiobiologii Wydziału Biologii i Hodowli Zwierząt lubelskiej Akademii Rolniczej. - Ktoś się znudził hodowlą w akwarium i wypuścił. Ale takie pojedyncze okazy nie są groźne dla ludzi, bo pirania poluje stadami - tłumaczy.