Wstał kwadrans przed szóstą. Wziął prysznic, zjadł bułeczkę z miodem. Przeprasował spodnie. Jak zawsze. Wsiadł
do renaulta megane, za dziesięć siódma był w pracy. Towarzyszyliśmy mu kilka godzin. Do domu wrócił przed ósmą.
Żeby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba się z prezydentem umówić. Wystarczył jeden telefon. Żadnego kręcenia przez sekretarkę lub odsyłania do rzecznika. Punktualnie o 9 byliśmy z gabinecie. Czysto. Dyskretny szum klimy. Biurko z markowym laptopem. - Pani Małgosiu, kawa. Za chwilę parowała na stole. Małgorzata Gorgol uśmiechnęła się do nas dyskretnie i zasiadła w sekretariacie. Zna swojego szefa na wylot. Tylko spojrzy i wie, w jakim jest humorze. Czy można wpuścić interesanta. Czy lepiej dać spokój.
Certyfikat i jazz
Jak w każdy poniedziałek: narada wszystkich kierowników. Od obu wiceprezydentów po szefa Straży Miejskiej. Do sali posiedzeń wchodzi się z gabinetu. Na ścianie portrety Czartoryskich. Bez nich Puław by nie było. Na środku stół. Po obu stronach kierownicy. Pachnie perfumami i ogórkową wodą po goleniu. Panie bardziej kolorowe, panowie na sportowo.
- Chciałem wam powiedzieć, gdzie byłem, co robiłem - zaczął cichym głosem. Po chwili wyciąga Certyfikat Gminy Przyjaznej Środowisku przyznany Puławom przez redakcję "Rzeczypospolitej”. - Trzecie miejsce w kraju. - W zeszłym roku byliśmy na 54 miejscu. Jest powód do dumy. Że jest, potwierdzili to urzędnicy. Dyskretnie przytakując głową.
Plusy, minusy i park technologiczny
Kolejna narada. Z wiceprezydentami i skarbnikiem.
Zanim się zacznie, pytamy każdego o plusy i minusy prezydenta.
- Plusy: Otwartość, sumienność, zdyscyplinowanie. Minusy? - zastanawia się wiceprezydent Adam Gębal.
- To ja wam pomogę. Na plus: duża wiedza, zaufanie do swojej kadry, stanowczość. Na minus: zbytni pracoholizm. Nie potrafi zawodowych spraw zostawić za progiem domu - mówi wiceprezydent Ewa Wójcik.
- Skromność, odpowiedzialność. To na plus. Minus? Nadgorliwość - dodaje Elżbieta Grzęda, skarbnik.
- Chyba podwyżek chcecie - żartuje Grobel. No to do roboty!
Kolejna narada. Temat: park technologiczny. Na terenie Zakładów Azotowych, przy ul. Komunalnej, przy ul. Budowlanych. Co i gdzie trzeba uzbroić? Gdzie umieścić inkubator przedsiębiorczości?
- Mamy bardzo mało czasu. Do 18 sierpnia musimy w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego przedstawić założenia tego, co chcemy zrobić - mówi wiceprezydent Gębal.
Chwila przerwy przed spotkaniem z dyrektorką Domu Chemika.
• Panie prezydencie, co pan ostatnio czytał?
- Wiersze ks. Andrzeja Madeja.
• Ma pan pasje? Poza byciem prezydentem...
- Czasu nie ma. Zbieram monety i medale. Mam sporą kolekcję z polskim papieżem.
• Kto gotuje w domu?
- Żona Halina. Domowe jedzenie, mięso, sosy.
• Trzyma pan dietę?
- Nie za bardzo. Lubię golonkę, żeberka.
• Deser?
- Ze słodkości - śledzie.
• Alkohol?
- Sporadycznie. Jakiś drink.
W gabinecie jest już Renata Siedlaczek, dyrektor Puławskiego Ośrodka Kultury "Dom Chemika” oraz Jolanta Wróbel, kierownik Wydziału Kultury i Spraw Społecznych.
• Witam pani Renato. To dlaczego ja się z gazet dowiaduję, że będzie Cyrulik puławski - pyta
prezydent Grobel. I, że pani reżyseruje?
- Akcja sztuki będzie rozgrywać się w Puławach, w latach dwudziestych. W głównej roli Tomasz Mazur, solista Teatru Wielkiego z Poznania - opowiada Siedlaczek.
Zanim dojdzie do premiery, to w Domu Chemika musi zakończyć się remont.
- Odwrócimy dom kultury. Na tyłach będzie główne wejście, powiększymy scenę, zaplecze - tłumaczy nam prezydent.
Zostanie zmieniony kolor elewacji. W dużej sali będzie klimatyzacja.
• Co z dokumentacją?
Dyrektor Siedlaczek zaczyna referować, co zrobiła przez tydzień.
Prezydent na bazarze
• Da się pan wyrwać między ludzi?
- Teraz? W godzinach pracy?
• Teraz. Może wyskoczymy
na bazar. Wie pan, po ile są pomidory?
- Nie wiem, żona kupuje.
Idziemy. Przed urzędem pierwsze dzień dobry. Drugie, trzecie. Przy fontannie odpoczywają mieszkańcy. Prezydent przysiada na chwilę.
• Wie pan, kto to jest? - pytamy starszego pana.
- Jak to kto, nasz prezydent!
• Dobry gospodarz?
Starszy pan łypie spod oka.
- Dobry. Coraz ładniej koło swojego pałacu sobie robi - burczy z przekąsem i chowa nos w gazecie.
Na bazarze Grobel podchodzi do sklepiku z pieczywem. Pyta o chleb z Janowca.
- Nie ma - słychać z budki. Pytamy, czy prezydent dobrze rządzi w Puławach. - A mnie to z górki. Wcale mnie nie obchodzi - burczy dama w bieli. Jak się okazuje - właścicielka kiosku z pieczywem.
Ze straganów co i raz słychać dzień dobry.
- A dobry? - podpytuje prezydent Puław.
Nie da się ukryć. Zna go prawie każdy.
Prezydent od kuchni
Do domu chciał wyskoczyć na 16. Zjeść obiad i wrócić.
Nie udało się.
Udało się przed ósmą.
- To był obiad z kolacją. Zupy nie chciał. Zrobiłam mu schabowego, ziemniaczki i mizerię w śmietanie, która uwielbia - mówi żona Halina, pracownik sanepidu.
Mają dwójkę dzieci: Dorota jest kierownikiem dziekanatu w Puławskiej Szkole Wyższej. Syn Przemek - druga klasa szkoły średniej.
• Widzą ojca?
- Rzadko. Na osiemnaste urodziny córka spytała mnie, czy wiem ile czasu jej przez te lata poświęciłem. Wyszło, że mało - mówi ze skruchą prezydent.
- Rzadko. Ale jest za to kochającym ojcem - mówi żona prezydenta. Przyzwyczaiłam się do samotności - dodaje po namyśle.
- Skromna. Nigdy nie dzwoni i nie zawraca głowy w pracy - potwierdza Małgorzata Gorgol.
• Pani Halino. Jak się poznaliście?
- Był nauczycielem. Wypatrzył mnie na lekcji - śmieje się żona prezydenta.
• Największa zaleta męża?
- Opiekuńczy.
• Wada?
- To, że go wciąż nie ma...